Study Tour: Chorwacja 02-9.04.2011
2786 godzin słonecznych w roku, 1244 wyspy, 576 gatunków ryb, 130 rodzimych odmian winorośli, 17 obiektów na liście UNESCO... i można by tak wymieniać bardzo długo gdyż kraj ten ma wiele do zaoferowania dla swoich gości. Nasz wyjazd studyjny z Itaką odbył się początkiem kwietnia, jeszcze przed rozpoczęciem sezonu turystycznego. Zaplanowana trasa była kompilacją dwóch programów wycieczkowych znajdujących się w ofercie Itaki pod nazwą "Chorwacka Lista Przebojów" oraz "Tam Gdzie Dojrzewa Śliwowica".
Po całonocnej podróży komfortowym autokarem, powitało nas piękne słońce. Pierwszy przystanek to Jeziora Plitwickie. To jedna z największych atrakcji turystycznych Chorwacji, najstarszy i największy powierzchniowo Park Narodowy wpisany na listę UNESCO. Można go obejść pieszo, przepłynąć statkiem elektrycznym, lub przejechać się busikiem na wzór kolejki. Strefę parku tworzy 16 jezior znajdujących się na różnych wysokościach, przedzielonych 92 wodospadami, ale trasy wiodą wokół jezior. Spacer odbywa się drewnianymi kładkami nad wodą. Woda pod naszymi stopami przelewa się z jeziora do jeziora poprzez trawertynowe groble, które powstały dzięki odkładaniu się węglanu Wapnia, dzięki któremu krajobraz jest pełen przezroczystej wody, zabarwionej od lazuru, przez niebieski do turkusu i zieleni. Wszystko to, skąpane w bogatej endemicznej roślinności i pokryte mokrym mchem. Na temat tego naturalnego fenomenu, badacz i uczony Ivo Pevalec powiedział:Woda, jeziora, wodospady i lasy są wszędzie, ale Jeziora Plitwickie są tylko jedne". Tego dnia czekał nas już tylko przejazd na wybrzeże i zasłużony wypoczynek. Po drodze jednak, ku naszemu zaskoczeniu, krótki przystanek w prywatnym gospodarstwie gdzie mogliśmy skosztować słynnej Rakiji. Trunek uważan napój wśród południowosłowiańskich krajów, takich jak: Bośnia i Hercegowina, Bułgaria, Chorwacja, Serbia, Czarnogóra.y za narodowy.
Kolejny dzień. Zbiórka i przejazd do Zadaru - "małego chorwackiego Rzymu", otoczonego pięcioma parkami narodowymi. Miasto to słynie nie tylko z likieru Maraschino ale również z Katedry Św. Anastazji, fragmentów rzymskiego forum oraz starówki z rotundą św. Donata. Gdy zechcecie posłuchać muzyki, warto odwiedzić nadmorską promenadę. Powstały tam morskie organy, które generują dźwięk i modulują go poprzez wiatr wpadający w system różnych rur. Dźwięk jest generowany przez fale, które przepompowują powietrze do systemu piszczałek. Niepowtarzalna melodia. Ciekawa i warta zobaczenia instalacja.
Po chwili znów zmieniamy krajobraz gdyż następnym etapem podróży są wodospady na rzece Krka. Obszar ten uznany został za Park Narodowy w 1985 roku. Jest kolejnym fenomenem przyrodniczym i krasowym, na który składa się siedem wodospadów naciekowych. Teren parku wyróżnia się bogatą florą i fauną. Jest jednym z najcenniejszych obszarów ornitologicznych w Europie ale obszar parku to również zabytki kulturalne i historyczne, które noszą ślady ludzkiej obecności od najdawniejszych czasów do dnia dzisiejszego. W sezonie letnim jeden z akwenów jest udostępniony turystom do kąpieli wodnych, w odróżnieniu do Jezior Plitwickich, panuje surowy zakaz wchodzenia do wody.
Ruszamy dalej, a ostatnim punktem tego dnia jest miasto Szybenik, gdzie rzeka Krka łączy się z Adriatykiem. Splot wąskich brukowanych uliczek to w górę, to w dół, schodki skręcające w tajemnicze zaułki i wąskie przejścia na szerokość rozłożonych ramion...te wszystkie ścieżki, bez mapy zaprowadzą nas do jednej z najpiękniejszych budowli Dalmacji jaką jest renesansowa katedra św. Jakuba wpisana na listę UNESCO. Chwila czasu wolnego by móc nacieszyć się nadmorską promenadą, przysiąść przy jednej z wielu kawiarni i restauracji, które wieczorami w dyskretnym świetle lamp i światełek zaczynają ożywać. Eh, chciałoby się tu zostać na dłużej.
Następny dzień przywitał nas o poranku zachmurzeniem i silnym wiatrem. Wiele się mówi o bora, jugo i mistral czyli wiatrach, które mogą nam towarzyszyć a są najbardziej charakterystyczne w Chorwacji.
Szybko jednak wraca słońce i uśmiechy na twarzach uczestników wycieczki, docieramy do miasta Trogir. Najważniejszym zabytkiem tego miasta jest budowana przez cztery wieki katedra Św. Wawrzyńca. Miasto Trogir leży na niewielkiej wyspie otoczonej z każdej strony morzem. Stanowi ona o tyle mały obszar, że wystarczy zaledwie godzina by przejść się jej wszystkimi uliczkami. Polecam spacer nadbrzeżnym deptakiem z miejscową twierdzą, gdzie podziwiać można statki i łodzie wpływające do portu czy wizytę na miejscowym targu.
Następnie przejeżdżamy do Splitu, największego miasta Dalmacji. To miasto słynie z portu, które jest dla Chorwacji morskim oknem na świat. Zawija tu wiele promów, statków pasażerskich i handlowych. Dla nas główną atrakcją był Pałac Djoklecjana, wpisany na listę UNESCO. Jak dla mnie najciekawszym punktem miasta jest wieża katedry. Tu polecam wspinaczkę na dzwonnicę, wyprawa dla odważnych, ale trud nagrodzony u szczytu przepiękną panoramą miasta i widok na promenadę portową.
Split w mojej ocenie nie ma już charakteru małego miasteczka, widać tu typ nadmorskiej riwiery, chęć pokazania się z jak najlepszej strony. Mieszkańcy oblegają większość promenady, pobliskie kafejki i skwery, delektują się wolną chwilą kierując twarze ku zachodzącemu słońcu. Opuszczając Split kierujemy się trasą wzdłuż Riwiery Makarskiej. Jest to 60-kilometrowy odcinek wybrzeża gdzie mamy okazję podziwiać piękne plaże schowane w zatoczkach, malownicze kurorty a wszystko to na tle gór Biokovo, które dochodzą do wysokości 1700 m n.p.m.
Dzień kolejny to podróż do najpiękniejszego miasta Chorwacji-Dubrownika zwanego "Perłą Adriatyku". Cały ten czas nie opuszcza nas piękna wiosenna pogoda, a trasa wiodąca do miasta wzdłuż wybrzeża, podziwiana tylko zza okien autokaru jednogłośnie jak dotychczas oceniona na najbardziej malowniczą i widokówkową.
Perełką Dubrovnika jest niewątpliwie stare miasto, wpisane na listę dziedzictwa UNESCO. Kamienne budowle otoczone murami miejskimi zamieniają się w tętniące życiem arterie gdy w pobliżu cumuje ogromny Cruiser, którego pasażerowie natychmiast wypełniają ciasne uliczki starego miasta. Od razu widać, ze sezon turystyczny dla Dubrovnika już się rozpoczął. Zaplanowany rejs łodzią wzdłuż brzegu miasta pokazuje nam słynne mury, zaliczane do najbardziej masywnych i jednocześnie najpiękniejszych w Europie, dzięki którym Dubrownik nigdy nie został zdobyty podczas wojny, wieże i baszty komponują się z niezapomnianym widokiem na wyspy z archipelagu Elafitów. Po rejsie mamy czas wolny. Każdy krok w tym zbudowanym z białego wapienia mieście położonym na skalistej wysepce, jest magicznym przeżyciem samym w sobie. Studnia Onufrego, z której wypicie wody gwarantuje spełnienie życzenia; klasztor św. Klary, będący dawniej szkołą dla dobrze urodzonych dziewcząt a następnie przytułkiem dla dzieci porzuconych oraz tych z nieprawego łoża; kościół Zbawiciela, barokowy kościół św. Błażeja - patrona Dubrownika, gotycko-renesansowy Pałac Rektorów, na którego dziedzińcu odbywają się latem w czasie wakacji koncerty, aż wreszcie klasztor - forteca, liczne twierdze, baszty, wieże zegarowe i inne zabytki - to kolejne dowody na bogactwo historyczne tego miasta. Do tego obrazu domalujmy, wąziutkie uliczki gdzie widać kobiety zbierające pranie, dzieci usypiające przy odgłosie fal i szumie morza, pary spacerujące nadbrzeżem...z tego powstaje piękne malowidło, które warto zobaczyć na własne oczy i domalować jego własną część. Żal opuszczać to piękne miejsce, ale czas mija a my ruszamy dalej w drogę.
Przed nami trasa z powrotem na północ do miejscowości Orebic skąd promem przepływamy na wyspę Korculę. To urocze miejsce jest dla nas tylko krótkim przystankiem na nocleg, ale po południu zostało nam wystarczająco czasu by móc na własną rękę poznać serce wyspy i jej stare miasto, gdzie odwiedziliśmy dom podróżnika Marco Polo. Korcula jest największą z archipelagu 48 wysp. Wymarzona na wakacyjny wypoczynek, dla miłośników piaszczystych plaż, wyśmienitych win wyprodukowanych przez wyspiarzy. Idealna na kąpiele morskie i spacery wśród śródziemnomorskiej roślinności. Warto podkreślić, że 60% powierzchni tej wyspy to lasy. Kolejnego ranka budzi nas słońce a my ruszamy na prom do brzegu, skąd żegnamy malownicze wybrzeże Adriatyku, kierując się w głąb lądu. Będziemy tęsknić. Oprócz gór, plantacji latorośli i gajów oliwnych, Chorwacja proponuje krystaliczne morze i przyjazny ciepły klimat, sprzyjający dobremu wypoczynkowi. Doskonała kuchnia chorwacka z owocami morza, wyśmienitym dalmatyńskim winem i rakiją umili urokliwe ciepłe wieczory przy regionalnej muzyce.
Tego samego dnia przejeżdżamy przez granicę do BOŚNI i HERCEGOWINY.
Kraj ten był ciężko doświadczony przez wojnę, która wybuchła po rozpadzie Jugosławii. Przypominają nam o tym mijane gdzieniegdzie ruiny zniszczonych domów, a stare betonowe budynki ze śladami po kulach poruszają naszą wyobraźnię i wprawiają w zadumę. Ale Hercegowina to także turkusowe rzeki wśród skał, góry skąpane w zieleni, malownicze doliny, kręte urwiska... Naszym następnym przystankiem jest niewielkie ale jakże urokliwe miasto Mostar, położone w dolinie rzeki Neretwy. Ubogie i zaniedbane przedmieścia nie zapowiadają pięknego centrum miasta. Dopiero tutaj widać dlaczego od wielu wieków przyciągało turystów, pisarzy i artystów. Symbolem miasta jest Stary Most, niegdyś dzielący narody a dziś jednoczący je jako symbol pokoju chrześcijaństwa z Islamem. Kompletnie zburzony w okresie wojen i odbudowany kamień po kamieniu stał się perełką w oczach mieszkańców. Do jego budowy nie użyto nowoczesnych technologii a korzystano z szesnastowiecznych metod. Czego nie mogliśmy doświadczyć z wielkim żalem, z uwagi na porę roku to kilkusetletnia tradycja skoków z mostu do wody mostarskich Ikarów. Tradycja mówi, że nie jest mężczyzną ten, kto nie skoczy w nurt Neretwy.
Ostatnim punktem na mapie jest zranione miasto Sarajewo. Dziś miasto podnosi nabiera kolorów. Ludność niezwykle miła, otwarta i pomocna a do tego piękne zabytki, malownicza starówka pamiętająca czasy Osmańskie ze studnią miejską zdobiącą każdą pocztówkę Sarajeva. Mnóstwo tu sklepików z pamiątkami i rzemiosłem, straganów targowych, kawiarni i restauracji a wszystko to w zabytkowej otulinie. Dziś także możemy podziwiać m.in. kowali przy pracy, którzy na naszych oczach wyrabiają np. słynne tygielki do kawy. Do tego obrazu dołącza bliskie sąsiedztwo katolickich kościołów obok prawosławnych cerkwi, żydowskich synagog i islamskich meczetów. Nie mogę pominąć jednej z przyjemniejszych chwil w Sarajewie czyli degustacji burka. Co to takiego? Bynajmniej nie chodzi tu o jednego z przyjaciół człowieka. Znane na Bałkanach ale najlepsze w Bośni Hercegowinie – ciasto, najczęściej skręcane jak ślimak z mięsem w środku, zielenica - ze szpinakiem, syrnica - z serem. Najlepsze tylko w Sarajevie.
To wielokulturowe miejsce po przejściach ale barwne i zasługujące na wielką uwagę. Pędząc przez życie warto na chwilę zatrzymać się tu w podziwie dla ludzi, którzy przeżyli ciężkie chwile, ale obdarzą Cię zawsze gościnnością i uśmiechem.
Agnieszka Suś
Itaka Opole