Study Tour: Marsa El Alam i Hurghada
13 Marca - Lotnisko Okęcie godzina 8:00 czasu miejscowego. Temperatura oscyluje w granicach zera stopni. W gratisie pakiet mgły z mżawką. Wiosna niestety znowu przegrała. Uśnięcie w fotelu na pokładzie boeinga przesympatycznych linii Travel Service następuje automatycznie. Trzydzieści stopni w cieniu później, moja stopa dotyka rozpalonej płyty lotniska w Marsa El Alam i proces zachwytu tym miejscem rusza pełną parą. Spokojne Marsa oraz intensywna Hurghada. Zacznijmy od tego pierwszego. Kraina ta, to bez wątpienia jedno z tych miejsc, których synonimem jest słowo relaks a wyrażenie „odpoczywam na Marsie” nabiera nowego wymiaru. W rzeczy samej, ten jeszcze dziewiczy region krajobrazem przypomina czerwoną planetę. Wręcz nierealny melanż złota i turkusu w miejscu gdzie pustynia styka się z morzem czerwonym dopełniają tonące w kwiatach i zieleni oazy hoteli. Czy to wszystko? W żadnym wypadku. Największym skarbem Marsa El Alam są niekończące się plaże oraz rafa. Rafa na marsie to inny wymiar nurkowania. Nigdzie indziej w Egipcie nie spotkamy tak różnorodnej flory i fauny morskiej. Ma się wrażenie jakby surowość i majestatyczność pustyni była wręcz rekompensowana światem, który zobaczymy pod wodą. Jeśli dodamy do tego bliskość największych zabytków starego świata w Luksorze i Asuanie oraz znakomite warunki do uprawiania wszelakich sportów wodnych, to otrzymujemy destynację idealną.
Pierwsze dwa dni spaliśmy w naszym flagowym hotelu Resta Grand Resort, gdzie dzięki wszechobecnej i zawsze uśmiechniętej ekipie animatorów Itaka Relax Club na dobre obudziliśmy się ze snu zimowego. Kolacja na tarasie siostrzanego hotelu Resta Reef przy akompaniamencie fal morskich sprawiła, że wszyscy skutecznie zapomnieli o warszawskiej mgle i pełni wigoru ruszyliśmy na pierwsze w tym sezonie Beach Party.
Rankiem drugiego dnia przyjechaliśmy do pachnącego nowością miasteczka Port Ghalib, który ma ambicję stać się największym portem jachtowym nad Morzem Czerwonym i nic nie każe przypuszczać, że będzie inaczej. Dzień pięknie zaczęty eksploracją rafy koralowej z pokładu glassboat – zabawnego wynalazku, mianowicie sporych rozmiarów łodzi motorowej z całkowicie przeszklonym dnem. W tych jakże komfortowych warunkach mamy szansę podglądania morskich otchłani - rozrywki zarezerwowanej do tej pory tylko dla nurków głębinowych.
Po porannym relaksie zajęliśmy się jeszcze dokładniejszą eksploracją, tym razem jednak bazy hotelowej w Marsa El Alam. Iberotel Lamaya uwiódł nas swoim mauretańskim klimatem, Three Corners Fayrouz błogim spokojem a Sol y Mar Abu Dabab zabójczą plażą oraz przepyszną kawą. Na deser mogliśmy podziwiać przepięknie położony hotel Equinox. Po długim dniu czekał na nas parkiet klubu w Resta Reef gdzie zrobiliśmy sobie nasz prywatny You Can Dance, który nieoficjalnie wygrał Robert z Warszawy.
Trzeciego dnia musieliśmy pożegnać się na parę dni z Marsa El Alam, by zobaczyć co ma do powiedzenia jej starsza siostra Hurghada. Po drodze mieliśmy jeszcze okazję przyjrzeć się Al Quseir – najstarszemu miastu nad Morzem Czerwonym. Jak nakazuje egipska tradycja, napiliśmy się tam słodkiej herbaty i mogliśmy przyjrzeć codziennemu życiu mieszkańców. 250 kilometrów minęło niepostrzeżenie. Pierwszym hotelem, który mieliśmy przyjemność zobaczyć był położony w Soma Bay rozbawiony Caribbean World Resort. Następnie dotarliśmy do Medinatu Makadi a tam odkryliśmy zachwycający bogactwem zieleni Sol y Mar Club Makadi - gdzie zjedliśmy pyszny lunch, oraz monumentalny Serenity Makadi Heights. Dojechaliśmy do centrum Hurghady gdzie zwiedzaliśmy Titanic Aqua Park o charakterystycznej sylwetece słynnego transatlantyku, a także kameralny Elysees Apartment położony w dzielnicy Memsza – nowym centrum miasta.
Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi mieliśmy okazję zobaczyć jeden z dwóch hoteli, które mamy w ekskluzywnej ofercie Itaka&Gala, mianowicie stylowy Iberotel Aquamarine Resort. Dopracowane w każdym calu wnętrza i piękna infrastruktura czynią go perłą w koronie naszych hoteli w królestwie Hurghady. Po pracowitym dniu zakwaterowano nas w hotelu Lti Titanic Beach & Spa Aqua Park gdzie moje marzenie o pokoju z prywatnym basenem zostało spełnione.
Kolejny dzień upłynął błogo na łodzi zaprzyjaźnionej polskiej szkoły nurkowej Adventurer.
Tym razem podglądanie morskiego świata przebiegło w klasyczny, moim zdaniem najpiękniejszy sposób. Rejs w stronę wyspy Giftun, snurkowanie w rezerwacie przyrody, powitanie słońca na górnym pokładzie oraz najsmaczniejszy lunch na morzu jaki jestem sobie w stanie wyobrazić. Poezja. Wieczorny spacer po centrum został okraszony najlepsza kawą z kardamonem, mistrzostwami Study Tour w targowaniu się oraz integracyjną imprezą w jednym z lepszych klubów w Egipcie jakim jest Hed Kandi.
Piątego dnia z żalem opuściliśmy szaloną Hurghadę by dojechać do kolebki egipskiej cywilizacji. Luksor, bo o nim mowa to niekończąca się opowieść o czasach faraonów. Zwiedzanie świątyni Karnak, Doliny Królów, Świątyni Hatszepsut oraz Kolosów Memnona daje wyobrażenie o potędze tamtych dynastii. Wraz z naszym przewodnikiem Henrym – według znawców, najlepszym przewodnikiem w Egipcie przenosimy się kilka tysięcy lat wstecz. Dopiero tutaj zaczynamy doceniać potęgę najdłuższej rzeki Afryki, jaką jest Nil. W cudowny sposób zazielenia on wszystko czego dotknie, ziemia jest tu żyzna jak na holenderskich folderach. Wszędzie plantacje mango, guawy i bananów. To on jest największym królem Egiptu, który żywi i poi swoich mieszkańców. Nieprzypadkowo większość Egipcjan mieszka wzdłuż Nilu, na ziemiach stanowiących ledwie 15% jego terytorium. Po dniu pełnym wrażeń przyjeżdżamy do uroczego hotelu Jolie Ville sieci Maritim, znajdującego się na wyspie bananowej. Znakomita kolacja pod gołym niebem i malownicze położenie nad samym Nilem wprawiły wszystkich w niecodzienny nastrój. Późnym wieczorem jedziemy do centrum Luksoru, gdzie zanurzamy się w świątyni smaków i wszędobylskiego zapachu palonej sziszy. Tak smakuje Egipt moi Drodzy.
4:30 pobudka. Wschód słońca nad Nilem – bezcenne. Po trzech godzinach dojeżdżamy do Asuanu, najdalej wysuniętej na południe egipskiej metropolii. To tutaj jest stolica najlepszych przypraw a nubijsko - koptyjska mieszanka stanowi o specyficznym kolorycie tego miasta.
Tama w Asuanie jest jedną z największych na świecie, mamy przyjemność podziwiać jej rozmach z perspektywy małego stateczku jakim jesteśmy transportowani do położonej na szczycie skały Świątyni Izydy.
Docierając na stały ląd ruszamy ostro na Zachód w stronę Morza Czerwonego do naszej starej znajomej Marsy Alam. Droga przez pustynię przebiega nie bez przygód, jakimś cudem wyprzedzamy burzę piaskową i lądujemy w hotelu Brayka Bay. Na dzień dobry a raczej dobry wieczór niespodzianka. Aż czterem uczestniczkom naszego Study Tour przybyła wiosna. Z tej okazji przemiły serwis zorganizował tortowe szaleństwo a egipsko – polskie towarzystwo zaśpiewało gromkie sto lat. Niech żyją Nam!
Siódmy dzień Bóg zarządził dniem wolnym i rzekł: Relaksujcie się! Ten punkt programu wszyscy wykonali bezbłędnie. Plaża, quady, siłownia, jednym słowem – All Intensive.
By opisać ostatnią kolacje na pustyni pod osłoną gwiazd już braknie słów. Tak było pięknie!
Mateusz Erdmann
Itaka Bydgoszcz