Odpowiednikiem Anny i Jana Kowalskiego jest w Norwegii Ola og Kari Nordman, przy czym Ola to imię męskie. Jacy są? Co robią w wolnym czasie? Gdzie lubią spędzać wakacje? Co jedzą? Jakim językiem się posługują? Poznajmy ich!
W tym wpisie przeczytasz o:
- Til Syden!
- Friluftsliv – gdzie Norwegowie spędzają wakacje?
- Hytte – domki letniskowe Norwegów
- Masowe „Egenmelding”
- Jacy są Norwedzy? Nikomu nie wchodzą w drogę!
- W jakim języku mówi się w Norwegii?
- Norweski patriotyzm i stroje
- „Narodowe” danie Norwegów
- „Typisk norsk”
Til Syden!
Każdy potrzebuje wakacji! Typowy Norweg uda się właśnie Til Syden – czyli „na południe”. W zasięgu jego zainteresowań znajdują się kraje takie jak: Hiszpania, Grecja, Włochy czy Portugalia – czyli gdzieś, gdzie jest ciepło. Kusząca jest dobra pogoda i słońce, przystępne ceny, wakacyjna atmosfera. Tak czy inaczej po powrocie do ukochanej ojczyzny udadzą się na kilka dni do swoich rozrzuconych po całej Norwegii domków. Większość Norwegów ma własne hytte, w których może odpocząć od wakacyjnego (oczywiście niechcianego) kontaktu z innymi ludźmi😉
Friluftsliv – gdzie Norwegowie spędzają wakacje?
Typowy Norweg każdą wolną chwilę będzie spędzać na łonie natury. Friluftsliv oznacza bycie na zewnątrz i aktywność taką jak wędrówki, jazda na rowerze, wędkarstwo czy spanie w namiotach. Prawo publiczne pozwala każdemu podróżować i przebywać na terenie całej Norwegii, ziemia traktowana jest jako dobro wspólne. Można więc ją dowolnie użytkować, bardzo często niezależnie od tego kto jest jej właścicielem. Wielokrotnie byłam świadkiem sytuacji, gdy rodzice z małymi dziećmi wsiadali w pociąg i ruszali poza miasto by móc się powspinać czy pospacerować. Do szczęścia potrzebny im był tylko tak zwany matpakke, czyli suchy prowiant zazwyczaj w postaci batonika Kvikk Lunsj i odpowiednie ubranie. Zanim wybierzecie się do tego kraju, spakujcie się dobrze! W Norwegii nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania, zatem odziejcie się dobrze i ruszajcie żyć pod chmurką!
Hytte – domki letniskowe Norwegów
W Norwegii bardzo popularnym pomysłem na spędzanie dni wolnych od pracy, wszelkiego rodzaju świąt lub po prostu zwykłego weekendu, jest udanie się do hytte – małego domku znajdującego się dokładnie pośrodku niczego. I choć jeszcze kiedyś domki te nie miały ogrzewania czy podłączenia do prądu, teraz te małe budyneczki często wyposażone są w wysokiej jakości sprzęt, mają sauny czy podłączenie do Wi-Fi. Skutkuje to tym, że najczęściej takimi wyjazdami zainteresowana jest po prostu młodzież. Gwarancja zobaczenia takich domków podczas autokarowej wycieczki po Norwegii jest stuprocentowa, a ich lokalizacja z pewnością Cię zdziwi. Kultura podróżowania do takich domków związana jest z chęcią powrotu do tzw. „domu pierwotnego” i obcowania jedynie z przyrodą, która dla Norwegów jest swego rodzaju świętością.
Masowe „Egenmelding”
Jednym z moich ulubionych powiedzeń o Norwegii jest to dotyczące ropy naftowej. Mówi, że Norwegia jest jak diler – sama z niej nie korzysta, ale ją sprzedaje. I dzięki tej sprzedaży obywatele kraju pytani o swoją przyszłość czują się dość pewnie (bazując na danych z tzw. Funduszu Naftowego każdy Norweg jest już milionerem). Urząd statystyczny apelował swego czasu o zwrócenie uwagi na rosnącą liczbę zwolnień lekarskich. Okazało się, że pracownicy zaczęli wykorzystywać je, by udać się na długo wyczekiwany urlop. Oczywiście nie zdziwiłoby to nikogo, gdyby nie to, że spędzają w pracy de facto mniej godzin niż inni mieszkańcy Europy, przeznaczają bowiem sporo czasu na lunch i często wychodzą wcześniej. Mimo to uważają, że pracują bardzo dużo i wspominają o wypaleniu zawodowym. Wychodzą oni z założenia, że praca jest im potrzebna tylko po to, by zdobyć fundusze na wyjazdy „Til Syden” czy do swoich drewnianych domków. Co ciekawe, pracodawcom udało się znaleźć rozwiązanie dotyczące masowych zwolnień lekarskich. Wzięli oni na siebie odpowiedzialność za ten stan rzeczy i uznali, że pracownikom powinno się udowodnić ich wartość dla firmy, i bardziej docenić. Takie to „typisk norsk”…
Jacy są Norwedzy? Nikomu nie wchodzą w drogę!
Zdecydowanie! Norwedzy nie są gapiami – oni po prostu mijają ludzi. Rzadko pomagają obcym na ulicy, a już na pewno unikają z nimi rozmów. Nie mają w zwyczaju przepuszczać kobiet w drzwiach i ustępować miejsca w autobusie. Mają się za lepszych, ale nie pokazują tego przesadnie – oni przecież są tacy z natury. Jeśli temat rozmowy jest dla nich trudny, to będą milczeć, zatrzymają przemyślenia dla siebie i będą trwać bez słowa, wydając z siebie bliżej nieokreślone pomruki. By faktycznie nawiązać kontakt przydaje się tzw. „bańka społeczna”. Pod tym słowem kryją się wszelkiego rodzaju stowarzyszenia (np. rybaków), kluby (np. piłkarskie) czy zajęcia na siłowni. Najwięcej znajomości rodzi się zatem na studiach, potem coraz trudniej zdobyć przyjaciół. Jest jednak taki dzień w roku, który nazywa się „dugnad” i to właśnie wtedy mieszkańcy osiedla, regionu, miasta czy okręgu spotykają się w określonym miejscu, by zrobić coś wspólnie. Oznacza to na przykład malowanie płotu, zbudowanie nowego placu zabaw czy posprzątanie okolicznych lasów. Dzień ten ułatwia wejście w norweską społeczność, poznanie się przy kawie i grillu. Jak widać, w Norwegii życie towarzyskie również powinno być uporządkowane i jakoś określone.
W jakim języku mówi się w Norwegii?
Po jakiemu mówi się w Norwegii? Po norwesku. Hm, odpowiedź wcale nie jest taka prosta i w dużym stopniu związana jest z historią państwa norweskiego. Seria niepowodzeń norweskiej polityki doprowadziła do tego, że pisany język norweski zniknął mniej więcej w XIII/XIV wieku. Główną przyczyną była epidemia dżumy, która spowodowała śmierć ponad połowy społeczeństwa, w tym osób wykształconych, takich jak duchowni. Ukształtowanie kraju sprzyjało jednocześnie tworzeniu się dialektów. Obecnie Norwegowie używają języka, który występuje w dwóch wariantach pisanych: bokmål (książkowy) i nynorsk (nowonorweski). W XIX wieku dużą rolę odegrało dwóch badaczy. Pierwszy z nich, Aasen Ivar, uznał, że najprawdziwszym z prawdziwych języków norweskich jest nynorsk i wydał książkę, w której znalazła się gramatyka języka norweskiego i słownik. Bazował on na swoich podróżach i zbierał próbki dialektów z różnych regionów, tworząc język ludu (nynorsk). Drugi natomiast, Knud Knudsen prowadził badania, które doprowadziły do znorweszczenia języka duńskiego. Bokmåll wyrósł zatem z języka sąsiadów i początkowo nazywany był riksmaal (język państwowy), również znajdując swoich zwolenników. Władze rozwiązały problem w sposób „typisk norsk” i nie chcąc nikogo wykluczyć postanowiono, że oba języki będą językami urzędowymi. Od początku XX wieku każda gmina może zdecydować, którą odmianę języka wybiera, niemniej około 85% Norwegów posługuje się norweskim książkowym, czyli bokmål.
Norweski patriotyzm i stroje
Świętowanie państwowych uroczystości wiąże się w Norwegii z noszeniem tradycyjnych strojów – bunadów. Norwegowie ubierają je także podczas rodzinnych wydarzeń, takich jak chrzest, komunia czy ślub. W ten sposób wyrażają szacunek do regionu, z którego pochodzą oraz do tradycji rodzinnych. Bardzo często taki strój jest dziedziczony i ofiarowany w prezentach, by podtrzymać tożsamość (a kosztuje on niekiedy dziesiątki tysięcy koron!). Wyjątkowym dniem w Norwegii jest 17 maja, czyli moment uchwalenia norweskiej konstytucji. Mówi się, że obywatele wracają wtedy do norweskiego romantyzmu i z umiłowaniem ubierają się właśnie w bunady. Na słynnej Karl Johans gate w Oslo spotkasz wtedy stroje z różnych regionów Norwegii i tysiące powiewających flag. Jednym z ulubionych konkursów organizowanych tego dnia jest „zgadywanka”, czyli rozpoznawanie z jakiego regionu pochodzi dany strój. Ciekawostką jest to, że pierwszy atlas norweskich strojów ludowych wydano w 1903 roku, a obecnie, chcąc zorientować się w modzie, można kupić specjalne, dedykowane im czasopisma.
„Narodowe” danie Norwegów
Jeśli Norweg chce poprawić sobie humor lub po prostu spędzić miło wieczór, to z pewnością uda się do sklepu po Grandiosę. Jest to mrożona pizza, która pojawiła się w Norwegii w latach 80 i podbiła serca obywateli. Jest ona nieformalnie uznana za typowe norweskie danie, którym uraczy Was każdy rodowity Norweg podczas piątkowej imprezy czy niedzielnego obiadu. Jako naród znajdują się w czołówce spożywania mrożonek, z czego blisko 50% przypada właśnie na ten przysmak. Będąc w Norwegii pewnie zrobisz zakupy w Remie, odpowiedniku polskiej Biedronki, i wówczas rozpoznasz obcokrajowców od lokalnych klientów po tym, że w ich koszyku znajdować się będzie kartonowe pudełko mrożonej pizzy. Podczas kampanii promującej Grandiosę powstał nawet klip i dedykowana pizzy piosenka „Respekt for Grandiosa”.
„Typisk norsk”
O tym, co jest „typowo norweskie”, można przekonać się podczas wycieczki do Norwegii i obcowania z obywatelami tego kraju. „Typisk norsk” oznacza nie za dużo, nie za mało, ani dobrze, ani źle, po prostu w sam raz. Uczniowie w szkole nie powinni być ani najgorsi, ani najlepsi, typowo norweskie jest bycie przeciętnym. Nie ma tak zwanego „wyścigu szczurów”, a pewność siebie każdemu wpajana jest od małego. Dzieci i młodzież nie przejmują się uwagami czy potknięciami, a raczej traktują je jako lekcje. Równowaga utrzymana jest też między życiem prywatnym i zawodowym, nikt nie zostaje po godzinach i nie pracuje w weekend. Przeciętność można zauważyć nawet w architekturze. Większość z nas narysowałaby albo opisała w ten sam sposób typowy norweski dom. Widoczna jest również w ubiorze, wszyscy wyglądają po prostu podobnie. Poza tym Duńczycy mają swoje „hygge”, Szwedzi mają „lagom”, a Norwegowie mają „kos”. Czasownik „a kose seg” oznacza upajać się, rozkoszować się, to przytulność, klucz do szczęścia i właśnie „bycie w sam raz”.
Byłeś już w Norwegii? Czy jest coś, co Cię tam zdziwiło? A może dopiero rozważasz wizytę w tym kraju? Zwiedź Norwegię na wycieczce objazdowej! Poznaj ją od podszewki, warto! 🙂