Jest gorąca sierpniowa noc. Tutaj żar leje się z nieba w ciągu dnia, a wieczorami wcale nie jest lepiej. Z ulicy wchodzę na stację kolejową… Otacza mnie cisza, przygaszone światła oświetlają peron, słyszę czyjeś kroki w oddali. Kilka małych kotków bawi się przy doniczce z ogromnym filodendronem. Widzę otwartą restaurację. Moja pierwsza myśl: wejdę i napiję się herbaty, takiej tradycyjnej…
Tradycyjna turecka herbata – musisz jej spróbować
Tradycyjna herbata po turecku zaparzana jest w tzw. demli (dwupoziomowy imbryk). Do mniejszego czajniczka wsypujemy liściastą herbatę, a do dolnego (większego) wlewamy zimną wodę. Kładziemy mały imbryk na większym i stawiamy demli na kuchenkę. Włączamy gaz i czekamy, aż woda się zagotuje. Wtedy zalewamy nią liście herbaty z górnego czajniczka, a dolny uzupełniamy świeżą. Cały napar zaparzamy ok. 20 minut. Potem czeka nas tylko przyjemność – do małej szklaneczki, tzw. tulipanka, wlewamy esencję z górnego imbryka i zalewamy wrzątkiem. W Turcji herbata podawana jest z 1-2 kostkami cukru (oj, mają oni tendencję do przesładzania). Takim naparem delektowałam się o każdej porze dnia, od wczesnego ranka do wieczora, zarówno w hotelu, w czasie wolnym od zwiedzania, jak i na ulicy. Do herbaty często podawano mi lokum i chałwę lub kurabiye, czyli słone ciasteczka. Spytasz: jesteś w Turcji i pijesz herbatę, a nie kawę? Tak – Turcy słyną ze swojej mocnej i aromatycznej kawy – Türk Kahvesi, jednak warto wiedzieć, że sami piją znacznie więcej herbaty.
Orient express – historia legendarnego pociągu
Teraz po kolei:
Jak się tu znalazłam? Podczas wycieczki objazdowej „Orient Express”, jedną z fakultatywnych propozycji jest „Stambuł nocą”. To wspaniała okazja, aby przekonać się, jak miasto tętni życiem po zachodzie słońca. I przyznam, że nawet przez chwilę nie żałowałam, że miałam tę noc zarwaną.
Gdzie ja właściwie jestem? Stambuł, przez wielu mylnie uznawany jest stolicą Turcji (pamiętaj – jest nią Ankara!), to miasto dwóch kontynentów – Europy i Azji, podzielone cieśniną Bosfor (tutaj możesz zobaczyć, jak wygląda ono ze statku, podczas rejsu).
O co chodzi z tym peronem? Nazwa ta określa luksusowy pociąg pasażerski, który zabierał bogatych Europejczyków w daleką i egzotyczną podróż na wschód. Najczęściej podróżowali nim arystokraci i dyplomaci oraz ludzie biznesu, był on synonimem komfortu i luksusu (oczywiście bilet nie należał do najtańszych). Orient Express to także nazwa ostatniej stacji tego składu (chociaż Turcy zawsze będą twierdzić, że w Stambule trasa pociągu tak naprawdę się zaczyna, a wspomniana stacja jest pierwsza). Podróż z dworca kolejowego w Paryżu do ówczesnego Konstantynopola (dzisiaj Stambułu), to wyjątkowa trasa w historii kolei. Pociąg pokonywał trasę blisko 3000 kilometrów – a pamiętajmy, że wszystko zaczęło się pod koniec XIX w.!
Morderstwo w Orient Expressie – powieść Agathy Christie
Gdzie w tym wszystkim jest Agatha Christie? Była ona w restauracji, o której piszę na wstępie. Zapewne piła też tradycyjną herbatę ze szklaneczki w kształcie tulipana. Siedziała, patrzyła w okno na przechodzących pasażerów pociągów i… inspirowała się do napisania historii bohaterów swojej powieści „Morderstwo w Orient Expressie”. Jest to jedna z najbardziej znanych powieści, a przy tym klasyk w swoim gatunku. Właściciele restauracji postanowili upamiętnić jej obecność i rozwiesili na ścianach zdjęcia autorki. W ramkach zostały umieszczone wycinki z gazet potwierdzające wizytę światowej sławy pisarki, a na centralnej ścianie został powieszony obraz przedstawiający pędzącą lokomotywę Orient Expressu. Jest to magiczne miejsce, urządzone w stylu z lat 30. XX w., gdzie można poczuć ówczesną, tajemniczą atmosferę.
Kiedy przekroczyłam próg stacji, miałam wrażenie, że przeniosłam się w czasie. Bez problemu poczułam tamte emocje i klimat dawnych lat. Wyobraziłam sobie, że jestem damą w długiej, eleganckiej sukni, a obok mnie siedzi mój ukochany – majętny przedsiębiorca. Dookoła roznosi się zapach cygar, które są palone przez starszych, wąsatych panów w kapeluszach i miesza się on w gorącym powietrzu z zapachem tureckiej, świeżo parzonej kawy. Całość jest otoczona śmiechem bogatych panien, do których przystojny młodzieniec puścił oczko, a pokrzykiwania zaaferowanych tragarzy przecinają gęsty dym z lokomotywy.
Osobiście bardzo lubię podróże w czasie i staram się uchwycić (zarówno na zdjęciach, jak i w pamięci) skrawki historii, która powoli odchodzi w zapomnienie. Ta wizyta wzbudziła we mnie mnóstwo emocji (chociaż nie należę do miłośników kolejnictwa): była nostalgiczna, ale i jednocześnie fascynująca na swój sposób. Czy i Ty czujesz klimat dawnych czasów?
Moja turecka przygoda trwała okrągły tydzień i z przyjemnością podzielę się z Tobą kolejnymi historiami z tej podróży. Mam nadzieję, że będziesz obserwować naszego bloga, ponieważ, już niebawem wpis o Bursie – mieście, które mnie totalnie zauroczyło!
Tekst został zaktualizowany w kwietniu 2024