Co jest największym faux-pas we Włoszech? Czy wypada zamówić keczup do pizzy albo wytrzeć talerz chlebem? Jak nie przepłacić we włoskim barze? Co to jest coperto i servizio? Dlaczego Włosi zapytani o drogę soczyście przeklinają? Czy każdy dottore jest faktycznie doktorem? I czemu wszyscy się tu ciągle ściskają i całują? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziesz w tym artykule!
Jak mawiają Włosi – kiedy jesteś w Rzymie, rób jak rzymianie. Mimo że Italia to kraj bliski nam, Polakom, zarówno w sensie geograficznym, jak i emocjonalnym, to jej mieszkańcy mają różne zwyczaje i dziwactwa, które mogą śmieszyć. Czasem mogą być też kosztowne i to zarówno pod względem wizerunkowym, jak i finansowym. Warto byś na wizytę w słonecznych Włoszech był odpowiednio przygotowanym.
Włoskie powitanie, czyli grzeczność na co dzień i od święta
Buongiorno! (wł. dzień dobry) – takim gromkim, serdecznym zawołaniem witają się Włosi. Mówią sobie dzień dobry zawsze i wszędzie. Nawet jeśli się nie znają, ale spotkają się wzrokiem, to już jest dobry powód, żeby życzyć sobie miłego dnia. Nigdy nie burczą pod nosem, wypowiadają to powitanie często i z uśmiechem na twarzy. Jeśli spotkają się kolejny raz tego samego dnia, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby znowu się pozdrowić. I często mnie pytają, dlaczego Polacy nie mówią dzień dobry. No właśnie, dlaczego? Drugim magicznym słowem jest oczywiście dziękuję – grazie. Jeśli dodamy do tego jeszcze uśmiech, to sympatię Włochów mamy zagwarantowaną.
Czy widziałeś kiedyś jakie gesty towarzyszą włoskiemu powitaniu? No właśnie, panie z jednej z moich grup nie widziały. I gdy zobaczyły pierwszy raz na Piazza Citta Leonina, małym placyku koło Watykanu, sporą grupę policjantów, którzy podchodząc, witali się z pozostałymi, całując ich w oba policzki, były bardzo zaskoczone tymi „czułościami”.
Włosi są bardzo wylewni i witając się, podają sobie rękę i całują w oba policzki, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Dla nich to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Niewiele też trzeba, żeby na takie serdeczne powitanie czy pożegnanie zasłużyć. Innym razem, gdy mój autokar został zatrzymany na autostradzie do rutynowej kontroli, karabinierzy zebrali wyrywkowo kilkanaście paszportów do sprawdzenia i poprosili mnie, żebym podeszła z nimi do radiowozu. Oni sobie sprawdzali dokumenty i cały czas rozmawiali ze mną – takie tam pogaduchy o życiu. Po skończonej kontroli oddali mi paszporty, odprowadzili do autokaru i… wycałowali na pożegnanie! Po powrocie do autobusu wszyscy byli bardzo zdziwieni, gdy dowiedzieli się, że owi policjanci wcale nie byli moimi dobrymi znajomymi.
Obserwowanie Włochów, ich zwyczajów, poznawanie ich filozofii życia to wielka przyjemność i prawdziwa radość. Poza tym od Włochów można się naprawdę wiele nauczyć, jeśli chodzi o celebrację zwykłego, codziennego życia. I to daje równie wielką satysfakcję, jak zwiedzanie zabytków i podziwianie krajobrazów.
PRZY WŁOSKIM STOLE
Parmezan, ketchup i chleb
To będzie krótka historia o największych kulinarnych faux-pas, jakie można popełnić we Włoszech. Na co dzień bardzo otwartych i grzecznych Włochów dwie rzeczy mogą wytrącić z równowagi i na pewno nie zasłużą na wyrozumiałość. Pierwszy fatalny nietakt to rzecz powszechnie znana – nie prosi się o ketchup do pizzy. Drugi, jeszcze gorszy, dzięki któremu zostaniemy uznani za kulinarnych ignorantów to poproszenie o parmezan do dań rybnych. Wbrew pozorom i powszechnie panującej opinii, Włosi nie sypią parmezanu garściami do wszystkiego… Warto przy okazji wspomnieć, że parmezanu (sera z mleka krowiego) używa się na północy Włoch. Od Toskanii na południe powszechnie używa się pecorino, czyli sera owczego.
Natomiast dopuszczalny jest zwyczaj – im dalej na południe, tym bardziej naturalny, który u nas uchodzi za nieelegancki, mianowicie można, a nawet trzeba chlebem wyczyścić talerz z sosu. Dobry sos nie powinien się zmarnować. Zwyczaj ten po włosku nazywa się fare la scarpetta, co zawsze rozśmiesza Polaków.
Kiedy nie pić cappuccino?
Włosi są narodem niezwykle sympatycznym, otwartym i z reguły nie obrażają się na cudzoziemców za ich dziwactwa w stylu cappuccino pite popołudniem. Picie tego rodzaju kawy do pizzy czy obiadu już im się za bardzo w głowie nie mieści i może zostać skwitowane co najmniej jakimś grymasem, wyrażającym brak aprobaty. Cappuccino jest kawą słodką ze względu na mleko i zdecydowanie śniadaniową.
W klapkach przy kolacji?
Jedzenie jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu każdego Włocha. Moja przyjaciółka, rodowita Włoszka z matki Toskanki i ojca Sycylijczyka, mawia, że najważniejszym czasownikiem w języku włoskim jest mangiare – jeść. I coś jest na rzeczy, bo jedzenie, zwłaszcza kolacji, jest właściwie codziennym rytuałem dla całej rodziny. Włosi nie umawiają się „na kawę”, na długie pogaduchy, spotkanie z przyjaciółmi i znajomymi, oni umawiają się na wspólną kolację w restauracji. Kolacja jest ważna. I ta jedzona w domu z rodziną, i ta jedzona ze znajomymi w restauracji, dlatego nie do pomyślenia dla Włochów jest zasiadanie do stołu w niedbałym stroju. W ich pojęciu jest nim też ubiór sportowy czy plażowy, w tym klapki basenowe, nawet latem na wakacjach. Dla Włochów kolory szary, czarny, granatowy są bardzo eleganckie, dlatego w tych kolorach występują również na ślubach.
Czy każdy Włoch jest doktorem?
Ciekawym zwyczajem, do którego zawsze zachęcam moich turystów, a który dobrze wpływa na trawienie, jest wieczorny spacer po kolacji. Zbigniew Herbert, pisząc esej o Sienie, swoim ukochanym włoskim mieście, opisał tę wieczorną passeggiatę. Napisał, że przy okazji następuje „weryfikacja dyplomów”, bo zewsząd słychać: dobry wieczór panie doktorze, panie profesorze, panie inżynierze, panie mecenasie itd. To jeszcze jedna cecha Włochów – uwielbiają tytuły. Jeśli chcą komuś okazać szacunek, to będą go tytułować dottore nawet wtedy, gdy nie jest lekarzem ani nie posiada stopnia naukowego.
WPADKI JĘZYKOWE
Na szczęście nie da się ich popełnić zbyt wiele, ale dobrze mieć ich świadomość.
Na pewno warto zwrócić uwagę na poprawną wymowę nazw potraw, bo można znaleźć się w niezręcznej sytuacji. Jedna z nich może się wydarzyć, gdy zamiast makaronu penne (pióra, słowo pisane przez dwa „n”, które musi wybrzmieć tak, jak w naszym słowie wanna czy Anna) zamówimy pene. Słowo to, wymówione przez jedno „n” diametralnie zmienia znaczenie. Penne to pióra, a pene to… penis.
Gdyby z kolei zdarzyła się taka sytuacja, że ktoś w Twojej obecności zapyta Włocha o drogę, nie zdziw się i nie oburzaj, gdy usłyszysz, że ten co drugie słowo wstawia swojsko brzmiące, aczkolwiek inaczej pisane słowo curva. Ten Włoch po prostu mówi o kolejnych zakrętach, które trzeba pokonać.
Gdyby któraś z pań, mająca na imię Mariola, przedstawiała się neapolitańczykom, to proszę nie zdziw się, gdy się roześmieją. Mariuola to w tamtejszym dialekcie… złodziejka.
CENY WE WŁOSZECH
Taniej przy barze
Warto znać włoskie zwyczaje dotyczące płacenia, bo czasem można przepłacić. Musisz wiedzieć, że we włoskich barach są podwójne ceny. Nie, nie, nie dla swoich i obcych! Chodzi o to, że można kawę, herbatę czy cokolwiek innego wypić na stojąco przy barze (al banco) za normalną cenę. Można też usiąść przy stoliku, siedzieć, delektować się, podziwiać widoki, czasem posłuchać muzyki na żywo i wtedy za te same napoje zapłacimy więcej niż przy barze. Ile? To zależy głównie od tego, gdzie ten bar się znajduje. Jeśli jest to miejsce atrakcyjne, w historycznym centrum to nawet kilkakrotnie więcej niż na stojąco przy barze. Niedługo – w moim kolejnym artykule o kulturze picia kawy we Włoszech – napiszę więcej o tym zwyczaju.
Coperto, servizio i napiwki we Włoszech
W restauracjach nie je się na stojąco przy barze, za to może się zdarzyć, że na rachunku zobaczycie dwie pozycje, których na pewno nie zamawialiście: coperto i servizio.
Coperto to opłata za nakrycie stołu, za pranie czy wymianę obrusów, mycie naczyń itd. i z reguły wynosi od 1 do 2 euro.
Servizio to opłata za obsługę, ale nie ma nic wspólnego z napiwkiem, wynosi od 10 do 20 procent wartości całego rachunku. Prawda jest taka, że za takie rzeczy płacimy wszędzie na świecie, ale tylko Włosi wyszczególniają to na rachunku. Informacja, że takie opłaty są pobierane – obie, czy tylko któraś z nich i w jakiej wysokości – zawsze musi znaleźć się w menu. Na ostatniej stronie, na dole strony, małym druczkiem, ale musi być. Jest też sporo restauracji, gdzie odchodzi się od tych opłat. Zapytaj o to pilota wycieczki, z reguły jesteśmy w stanie polecić Ci miejsca, gdzie można dobrze zjeść, nie przepłacając.
Napiwek, czyli la mancia jest zawsze mile widziany. Standardowo 10 procent ceny. Trochę śmiesznie to wygląda, gdy zamawiając kawę za 1 euro, Włosi zostawiają 10 centów napiwku barmanowi. W sumie, jeśli weźmie się pod uwagę, ile w ciągu dnia robi on takich kaw, ma to sens.
Płacenie po rzymsku czy portugalsku?
Rachunki w restauracji możesz wraz ze znajomymi regulować na sposób rzymski – pagare alla romana, czyli każdy zamawia to, na co ma ochotę, a wspólny rachunek dzielimy równo między wszystkie osoby.
Można też spróbować pójść do restauracji „na sępa”- fare i portoghesi, czyli robić za Portugalczyków. Co to oznacza i skąd się wzięło? Otóż pewnego razu, w podziękowaniu za zasługi, papież urządził wielkie przyjęcie dla wszystkich Portugalczyków w Rzymie. Przyjęcie odbyło się w ogrodzie i żeby do niego wejść, wystarczyło powiedzieć, że jest się Portugalczykiem. Nic więc dziwnego, że rezolutny rzymianin skorzystał z takiej okazji. Od tamtej pory mówi się po włosku fare i portoghesi i oznacza to ni mniej, ni więcej niż załapanie się na coś za darmo. Nie polecam tego sposobu – nie zawsze się udaje, a może skończyć się awanturą.O wiele częściej można za to usłyszeć – ti offro io, czyli zaoferuję Ci/postawię Ci najczęściej kawę.
PRZESĄDNY JAK… WŁOCH
Święcone papryczki i dotyk żelaza
Włosi są narodem bardzo przesądnym, zwłaszcza ci z południowej części kraju. Noszą talizmany. Takie, które znamy – czterolistna koniczyna czy podkowa, ale najczęściej jest to czerwony róg obfitości, błędnie nazywany czasem papryczką. Ten talizman wrósł tak mocno w kulturę włoskiego Mezzogiorno (mezzogiorno to po włosku południe, określenia tego używa się nie tylko w odniesieniu do pory dnia, ale również w sensie geograficznym, Mezzogiorno to południowa część Włoch), że zdarza się, że Włosi chcą go ofiarować w prezencie na komunię i w związku z tym proszą o poświęcenie przez księdza. Poza tym Włosi nie odpukują w niemalowane drewno, oni dotykają żelaza – toccare ferro, tak mówią i wykonują przy tym gest, w którym zwijają palce dłoni, zostawiając wyciągnięte tylko dwa – wskazujący i najmniejszy – i tymi rogami dotykają metalu.
Pecha przynosi im liczba 17, bo zapisana cyframi łacińskimi XVII, tworzy anagram słowa vixi, co po łacinie oznacza żyłem.
Skrzyżowanie „pod czarnym kotem”
Czarne koty przebiegające drogę, czy siedzące na drodze, przynoszą oczywiście pecha nie tylko u nas, ale również we Włoszech. I to jak! Parę lat temu byłam świadkiem, gdy na Awentynie, w samym sercu Rzymu, na skrzyżowaniu via Capua i via Santa Sabina polegiwało sobie chyba z dziesięć idealnie czarnych kotów, jeden tylko miał piękną białą muszkę. Samochody chcące skręcić w via Santa Sabina, zatrzymywały się i zawracały. Zapytałam starszego, bardzo eleganckiego pana, który też przystanął i przyglądał się tym manewrom, o co tu chodzi. Pan powiedział, że tam jest zakaz skrętu, ale rzymianie (z właściwym wszystkim Włochom, swobodnym podejściem do przepisów o ruchu drogowym) i tak tam jeździli, bo było krócej. Mieszkańcy przyhołubili więc czarne koty, które – jak widać – były zdecydowanie skuteczniejsze niż dzwonienie po policję czy awantury.
Odganianie pecha po włosku
Wyobraź sobie sytuację, gdy ulicą Neapolu, czy innego miasta na południu Włoch, przechodzi kondukt pogrzebowy, na widok którego mężczyźni zaczynają chwytać się za przyrodzenie. Oczywiście każdy za swoje 😊. Nie ma w tym nic obraźliwego ani zdrożnego. To jeden z wielu sposobów, jakimi Włosi odpędzają pecha, nieszczęście. Od razu odpowiadam – kobiety w takiej sytuacji nabożnie się żegnają.
WAŻNA I POWAŻNA „DOBRA RADA” PILOTA
Włochy to kraj, w którym Kościół Katolicki od zawsze należał do największych mecenasów sztuki. To do kościołów zamawiano obrazy i rzeźby wielkich mistrzów i do dziś te dzieła właśnie tam można oglądać. Same budowle zazwyczaj też są arcydziełami architektury. To wszystko nie zmienia faktu, że kościoły, nawet te, w których płaci się za zwiedzanie, są przede wszystkim miejscami kultu. Bardzo rygorystycznie przestrzega się we Włoszech odpowiedniego stroju przy wejściu do świątyń. Ochrona może nawet nie wpuścić Cię do środka. Zasada jest bardzo prosta, ramiona i kolana mają być zakryte. O ile panie mogą zakryć ramiona chustą, o tyle panowie muszą mieć koszulę czy koszulkę z krótkim rękawem.
Pamiętaj więc o zapakowaniu do walizek odpowiedniego stroju, który pozwoli Ci – bez niepotrzebnych nerwów – zwiedzić naprawdę piękne miejsca.