W moją pierwszą podróż wybrałam się samotnie, mając 5 lat. Po prostu wzięłam mały plecaczek, stary radziecki podręczny atlas świata, lalkę i – nikomu nic nie mówiąc – poszłam w świat. Zanim znaleźli mnie przerażeni rodzice, udało mi się dotrzeć co prawda jedynie na sąsiednią ulicę, ale głód przygód pozostał. Zresztą nazwisko zobowiązuje.
W czasach szkolnych dużo wyjeżdżałam – jako nastolatka zwiedziłam wiele europejskich krajów i niemal całą Polskę. Potem przyszedł czas na studia geograficzne, kiedy to absolutnie zakochałam się w górach i starałam się wyruszać tam jak najczęściej. Uwielbiałam zwłaszcza Beskidy, Karkonosze i Góry Izerskie i chyba nie ma tam takiego szlaku, którego jeszcze nie pokonałam. Myślałam nawet nad tym, żeby zostać przewodnikiem górskim, ale jednak zamiast licencji przewodnickiej, wybrałam kurs pilota wycieczek.
Po wielu samodzielnych wyjazdach, od kilku lat pracuję jako pilot wycieczek. Uwielbiam dwie skrajności – kraje muzułmańskie i Ameryki, ale tak naprawdę najważniejsze dla mnie to po prostu być w drodze, nie ważne gdzie i dokąd ona prowadzi. Lubię ciągłe zmiany i bycie w ruchu. Najchętniej zwiedziłabym cały świat.
Pasję do podróżowania łączę z inną – do gotowania. Z każdego kraju przywożę przepisy i składniki, z których potem przyrządzam najróżniejsze dania. Lody z yamu z Wysp Zielonego Przylądka, kostarykańskie gallo pinto, etiopska indżera – wszystkie te potrawy przygotowane własnoręcznie we własnej kuchni sprawiają, że nawet między wyjazdami czuję się jak w podróży i już myślę, o kolejnej przygodzie.