Jeszcze tylko godzina promem z Ceuty do Algeciras i krótki przejazd autokarem – myślę, wchodząc z walizką na pokład. Już po kilku minutach silne fale powodują ból głowy i nieprzyjemne uczucie w żołądku. Nie żałuję! Kilka chwil i spełnię swoje dziecięce marzenie!
Moja pierwsza małpka
Czika – tak nazywał się mój ulubiony pluszak. Brązowa małpka z kremowym brzuszkiem i długim ogonem była powodem setek kłótni między mną i starszą siostrą. Aby zażegnać przeciągający się konflikt o zabawkę (lub z jakiegoś innego, niezrozumiałego dla mnie powodu) postanowiłyśmy, że Czika zachorowała. Każdy może sobie dopisać do tej historii własne zakończenie, ja ze swojej strony mogę tylko dodać, że topór wojenny został zakopany pod drzewkiem wiśniowym, tuż obok domu. Choć z pozoru brzmi to nieco makabrycznie, to dzieci miewają różne – mało lub bardzo mało rozsądne pomysły. Kolejnym epizodem szalonych, dziecięcych wymysłów było proszenie rodziców o zwierzątko. Piesek, kotek czy chomik mogą wydawać się jasnym i rozsądnym wyborem. Uczą troski i odpowiedzialności za drugą, żywą istotę. Dla mnie wybór był równie prosty.
Chciałam mieć małpkę! Taką, która biegałaby ze mną po lesie, skakała po meblościance w dużym pokoju czy figlarnie zwisała ze żyrandola. Jak możesz się domyślać, moje marzenie o małej małpce przepadło. Dziś już rozumiem, dlaczego rodzice z wymownymi minami spoglądali na siebie, kiedy po raz kolejny przekonywałam ich, że to idealne zwierzątko domowe. Z tego dziecięcego marzenia została jednak chęć bliższego spotkania.
To nie tak, że nigdy nie widziałam małp. Są przecież w każdym zoo, ale z tymi jest inaczej. Małe, sprytne, milutkie w dotyku, w swoim naturalnym środowisku. Po prostu NIESAMOWITE! Taką miałam wizję tych zwierząt. Ale wracając do mojej podróży…
Gibraltar – w poszukiwaniu magotów
Okazja do zobaczenia wymarzonych małpek pojawiła się podczas wycieczki Baśnie tysiąca i 7 nocy, gdzie w programie obok Maroka jest właśnie Gibraltar. Po przekroczeniu granicy hiszpańsko-marokańskiej wypłynęliśmy z portu z Ceucie, a ulga, gdy dobijajmy do portu, jest nie do opisania (z Algeciras do Ceuty podróż była bardzo przyjemna). Pospiesznie schodzę na ląd i czekam na autobus, który ma mnie zawieźć do celu. Pakuję swoje torby, wsiadam i w drogę. Z twarzą nerwowo przyklejoną do szyby, czekam…
I nagle autobus się zatrzymuje. Jak to? – myślę – Czemu nie jedzie dalej? Mam już wysiadać? – myśli nerwowo krążą po głowie. Dalej nie pojadę. Przynajmniej nie tak dużym autobusem. Przechodzę przez hiszpańsko-gibraltarską granicę, wsiadam do zabawnego, małego „ogórka”, który w dodatku „mówi” do mnie po polsku (wycieczki po Gibraltarze odbywają się małymi busami, w których odtwarzany jest opis mijanych atrakcji turystycznych w wybranym języku). Między siedzeniami są dodatkowe, rozkładane fotele, więc po starcie wycieczki nie ma możliwości przemieszczania się po pojeździe. Całe szczęście, zajęłam miejsce przy oknie! Bus przecina płytę gibraltarskiego lotniska (kiedy startuje lub ląduje samolot, przejazd jest zamykany na 10 minut!) i zaczynam „zdobywanie” Skały Gibraltarskiej.
Zwiedzanie Gibraltaru
Już za chwilę, już za moment przywitam się z magotami! – ekscytacja sięga zenitu. Jazda pod górę nie ma końca. Odwiedzam jaskinię św. Michała, w której trwają przygotowania do koncertu, kupuję pamiątki w miejscowym sklepiku. Jadę dalej, tym razem docieram do miejsca katastrofy samolotu z gen. Sikorskim na pokładzie. Widoki są piękne, przede mną bezkresny błękit morza, za mną ogromna Skała, ale… nigdzie nie ma magotów ☹. Po raz kolejny wpełzam do „ogórka”, który zabiera mnie w dalszą drogę i… zaczyna zjeżdżać w dół. Trudno, małpki z zoo muszą mi wystarczyć – myślę zrezygnowana. Kolejne zakręty za mną.
Na pocieszenie wgapiam się we wspaniały krajobraz za oknem – małe stateczki mozolnie poruszające się po błyszczącej tafli granatowego morza, nieco bliżej port. Na szczycie Wieży Hołdu faluje flaga Gibraltaru targana podmuchami wiatru… I tak jest pięknie – myślę już zupełnie zrezygnowana, a długa droga w dół trwa.
Pierwsze spotkanie
Pojawiają się niespodziewanie, skaczą zwinnie po drzewach, czekają przy drodze na turystów. Bus się zatrzymuje, a ja jak najszybciej chcę zobaczyć je z bliska. W ciągu kilku minut postoju obserwuję, jak ciekawskie magoty, czyli żyjące na Gibraltarze, niewielkie małpy, biegają za turystami, jedzą im z rąk, a te mniej odważne spoglądają zza gałęzi drzew. Piękne zwierzaki patrzą na ludzi cudownymi oczkami, a małpim figlom nie ma końca.
Wyciągam aparat i robię zdjęcia moim „modelom”. Zbliżam się i chcę je pogłaskać… – Nie ufajcie im za bardzo. Bądźcie ostrożni – przestrzega pilot wycieczki i wyjaśnia – te słodkie zwierzaki są oswojone przez turystów, ale nadal to dzikie zwierzęta. Moje wyobrażenie o „małych, słodkich małpkach” zmieniło się o 180°. Te miłe (z pozoru) istotki mogą niespodziewanie się zezłościć i zabrać nam „coś” co wpadnie im w oko – paczkę ciastek, torebkę lub aparat. Z całą pewnością to, czego nie będziesz akurat pilnować. Tego się po nich nie spodziewałam! Nie pogłaskałam żadnej z nich, nie przywitałam się tak, jak bym tego chciała, ale też nie doświadczyłam ze strony magotów żadnych „nieprzyjemności” (po ostrzeżeniach utrzymałam bezpieczny dystans i głównie obserwowałam i fotografowałam). Wystarczy, marzenie uznaję za spełnione i wracam do busa, który warkotem silnika daje oczarowanym turystom do zrozumienia Ruszamy! Jeszcze, jakby na pożegnanie mały magot wskakuje na nasze lusterko i jedzie z nami przez chwilę w dół.
Uważaj na małpy!
Absolutnie nie mam zamiaru Cię straszyć. Te niesamowite, dzikie zwierzęta są warte zobaczenia. Zachęcam jednak do zachowania czujności i zdrowego rozsądku w obcowaniu z małpami w ich „domu”.
UWAGA! Magotów na Gibraltarze jest tylko niewiele ponad 200 i jest to jedyna w Europie wolnożyjąca populacja tych małp. W Afryce grozi im wyginięcie. Kiedy odwiedzisz je w jednej z „małpich kryjówek”, pamiętaj – nie karm ich! Nie tylko dlatego, że grozi za to 500 funtów mandatu. Dzikie zwierzęta przez takie zachowania turystów coraz silniej uzależniają się od ludzi. Na Gibraltarze pracują osoby, które odpowiednio dbają o dietę magotów. Nie chcesz przecież pozbawić ich pracy 😊!
Zresztą Gibraltar to nie tylko małpki (choć dla mnie były priorytetowe). Sala koncertowa w jaskini św. Michała jest warta zobaczenia. To doskonały przykład tego, jak na tak małej powierzchni (całe państwo to niespełna 7 km2) można wykorzystać każdą przestrzeń. Są tu też wydrążone przez Anglików podczas oblężenia skały, tunele – Upper Galeries i muzeum Gibraltaru, w którym zobaczymy historię przylądka zapisaną w eksponatach. Mnie urzekł piękny, brytyjski akcent napotkanych mieszkańców, stare zabudowania w brytyjskim stylu (jak choćby dom Gubernatora czy Plac Johna Mackintosha) i malowniczy widok na port i Cieśninę Gibraltarską. Państewko u stóp skały jest prawdziwie brytyjskim skrawkiem ziemi, między Hiszpanią a Marokiem.
A moja wycieczka i marzenie o małpce… cóż, w dorosłym życiu spełnianie marzeń z dzieciństwa nie zawsze musi wyglądać tak, jak sobie to zaplanowaliśmy kilkanaście lat wcześniej.
Jeśli, tak jak ja, marzysz o spotkaniu magotów i zwiedzeniu Gibraltaru, skorzystaj z propozycji ITAKI – wycieczek fakultatywnych podczas pobytu na Costa de la Luz: Gibraltar, podczas wakacji na Costa del Sol: Gibraltar lub Gibraltar z Playa Granada, a także wycieczek objazdowych: Baśnie tysiąca i 7 nocy lub W rytmie flamenco.