Republika San Marino jest najstarszym niezależnym krajem i należy również do najmniejszych państw na świecie – powierzchnia San Marino wynosi 61 km2. Położona zaledwie 20 km od znanego kurortu Rimini na Riwierze Adriatyckiej, jest częstym celem jednodniowych wypadów turystycznych. Również nie wyobrażam sobie klasycznych wyjazdów do Włoch bez zatrzymania się choćby na chwilę w tym urokliwym państwie. Odkryj ze mną ciekawostki o San Marino.
San Marino to nazwa kraju oraz jednego z dziewięciu zamków (odpowiednik polskich województw). Zazwyczaj wizyta w Republice ogranicza się właśnie do tego miejsca, a zwłaszcza do centro storico, czyli centrum historycznego. Nie inaczej będzie tym razem. Skupmy się na nieoczywistych rzeczach, o których może nie słyszeliście. Zaczynamy! Oto lista „10 o…”, czyli historie, o których mogliście nie słyszeć na temat San Marino.
W tym wpisie przeczytasz:
- O murarzu, co o wolności marzył
- O Najszczęśliwszej, co górę podarowała
- O wolności, co przyciąga
- O bramie, co różne nazwy miewała
- O broni, co na progu zostaje
- O tym, że co dwie głowy (państwa) to nie jedna
- O mordercy z twarzą Nazareńczyka
- O wielorybie, co spoczął na górze
- O tym, jak łokciami mierzono
- O kardynale, co okupował Republikę
1. O murarzu, co o wolności marzył
Św. Marinus, patron Republiki, pochodził z dalmackiej wyspy Arbe. W roku 257 przybył do Rimini, by budować port. A fakt, że był chrześcijaninem, nie okazał się dla niego zbyt szczęśliwy. Jak podaje legenda, miał on uciekać z nadmorskiego miasta w góry, bo był prześladowany edyktami cesarza Dioklecjana.
I tu należy powiedzieć „sprawdzam”, bo… cesarz Dioklecjan panował kilkadziesiąt lat później, a mianowicie w latach 284-305. Na czas pobytu Marinusa w Rimini przypadałoby panowanie Galiena lub Waleriana (musicie przyznać, że ten drugi ma uspokajające imię). Zatem czy edykty wpłynęły na jego życie? Na pewno szukał on bezpiecznego schronienia i wolności. Tak też wyruszył na wzgórza i osiadł na jednym z nich o nazwie Wzgórze Tytana (750 m n.p.m.).
2. O Najszczęśliwszej, co górę podarowała
W okolicy mieszkała pewna patrycjuszka rzymska, poganka. Kiedy usłyszała o Marinusie, postanowiła bliżej przyjrzeć się jego działalności. Słyszała zapewne, że jego marzeniem było życie w wolności, a słowa głoszone przez niego docierały nawet do najbardziej zamkniętych serc. W międzyczasie biskup Rimini – Gaudenzio, podniósł Marinusa do rangi diakona. Patrycjuszka zaś przyjęła chrzest i w akcie radości z otrzymanej łaski postanowiła przekazać Wzgórze Tytana (Monte Titano) w darze Marinusowi. Mówi się, że z tego powodu wspomniana niewiasta nazwana została Donna Felicissima (Najszczęśliwsza Kobieta).
Zastanawia mnie tylko, czy jesteście w stanie uwierzyć w tę opowieść… Jeśli macie wątpliwości, to poszukajcie w centrum San Marino ulicy, która nosi jej imię. Może to spowoduje, że historia stanie się bardziej wiarygodna.
Ciekawostka
Na szczytach góry Monte Titano wzniesione zostały trzy wieże: La Rocca o Guaita – najstarsza wieża zbudowana w XI wieku, która kiedyś pełniła funkcję więzienia;
La Cesta o Fratta – wzniesiona w XIII wieku na najwyższym szczycie Monte Titano;
Montale – zbudowana w XIV wieku, służyła jako wieża strażnicza.
3. O wolności, co przyciąga
Wspomniałem o wolności. Tak, to właśnie to słowo, wydawałoby się tak proste, odgrywa znaczącą (jak nie najważniejszą) rolę w dziejach Republiki. Przyjmuje się, że państwo powstało 3 września 301 roku, a większe grupy osadników pojawiały się pod koniec IV lub na początku V wieku. Odnalezione zostały zapisy, gdzie niejaki Eugippio (przełom V/VI w.) wspomina o mnichu ze Wzgórza Tytana, a na imię mu było Basilicio.
Każdy, kto przybył do tej ostoi wolności doceniał jedno z ostatnich zdań wypowiedzianych przez Marinusa: Relinquo vos liberos ab utroque homine (Uwalniam was od innych ludzi). Na przestrzeni wieków, słowa te nie straciły na znaczeniu, a każdy, kto prosił o azyl, otrzymywał go. Napis libertas (wolność) widnieje również w herbie Republiki.
4. O bramie, co różne nazwy miewała
Wejdźmy teraz na teren dawnej Republiki. By to uczynić musimy pokonać bramę św. Franciszka. Nazwa ta jest używana współcześnie, a pochodzi od kościoła św. Franciszka, który jawi się naszym oczom zaraz po przekroczeniu bramy. Jest to obiekt wybudowany w 1361 roku, co czyni go najstarszym kościołem w Republice. Starym zwyczajem na budynku umieszczone zostały znaki rzemieślnicze mistrzów z Como (miejscowość i jezioro na północy Włoch w regionie Lombardia).
Ale miało być o bramie…
Otóż, jeszcze do końca XVII wieku, bramę nazywano Porta del Locho. „Locho” to nic innego jak miejsce zgromadzenia braci mniejszych, czyli franciszkanów. I znów nazwą wracam do najstarszego kościoła.
W bramie zobaczymy dwie tablice – ale o nich później. Ważnym elementem są: herb Republiki, herb z ukoronowaną głową oraz herb przedstawiający orła z otwartymi skrzydłami. Na bramie odnajdujemy również informację, że starówka San Marino została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 2008 roku.
5. O broni, co na progu zostaje
Jak wspomniałem wcześniej, przechodząc przez bramę możemy zauważyć 2 tablice informujące o dawnych, siedemnastowiecznych przepisach obowiązujących w Republice.
Na jednej z nich widnieje zapis, że strażnicy nie pozwolą przekroczyć bramy tym obcym, którzy jakąkolwiek broń posiadają. Ponadto przybysze zostaną szczegółowo przeszukani, a ich broń zdeponowana na cały czas pobytu w Republice.
Druga tablica informuje o roli strażników. To oni, wybrani przez Kapitanów, mają strzec granicy za dnia i w nocy, a tym którzy chcieliby wejść lub wyjść po zmierzchu, uczynić takiej możliwości nie mogą. Wyjątkiem były jedynie sprawy publiczne.
6. O tym, że co dwie głowy (państwa) to nie jedna
Pewnie zauważyliście, że pojawiła się nazwa Kapitanowie. Nie dość, że jakaś dziwna, bo gdzie tu jakaś woda w San Marino, to jeszcze dużą literą. Kapitanowie, a dokładniej Kapitanowie Regenci, są odpowiednikami prezydenta w liczbie dwóch. Pierwszy raz w dokumentach funkcja ta wymieniona została w statucie z 12 grudnia 1243 roku. Wybierani są co 6 miesięcy (1 kwietnia i 1 października – następuje zmiana). Są przedstawicielami państwa oraz przewodniczącymi władzy wykonawczej. Kapitanem Regentem nie można być powołanym na kolejną kadencję, jeśli od wygaśnięcia mandatu nie miną 3 lata. I tu bardzo ciekawa sprawa… Przed wygaśnięciem mandatu mogą być oni poddani osądowi przed Syndykatem Regencji. Chodzi o to, że można sprawdzić, czy wywiązali się z obietnic wyborczych.
Stanowisko to z reguły piastowane było przez mężczyzn choć zdarzały się wyjątki. Otóż 1 kwietnia 1981 roku po raz pierwszy kobieta zasiadła na podwójnym tronie. Pierwszą regentką była Maria Lea Pedini. Z kolei 1 kwietnia 2017 roku po raz pierwszy na podwójnym tronie Regencji zasiadły dwie kobiety – Mimma Zavoli i Vanessa D’Ambrosio.
Częstotliwość wymiany głów państwa oraz 3 letni okres karencji powodują, że faktycznie w Republice demokracja nadal dobrze się miewa.
7. O mordercy z twarzą Nazareńczyka
Zapewne przeczytaliście ten tytuł i nie bardzo wiecie, do czego go dopasować. Już spieszę z wyjaśnieniem.
Krocząc od bramy św. Franciszka w stronę Palazzo Pubblico (Pałac Rządowy) po chwili na budynku po lewej stronie dostrzegamy tablicę informującą nas, że tu przebywał Giuseppe Garibaldi. Wyżej (wszak wchodzimy na górę) znajduje się też jego popiersie.
A wszystko działo się w 1849 roku, kiedy Giuseppe Garibaldi z ukochaną Anitą i innymi towarzyszami, wyruszają z Rzymu. Docierają w okolice San Marino i sam Garibaldi wysyła zapytanie o możliwość swobodnego przejścia przez teren Republiki. Odpowiedź niestety do niego nie dotarła, ale to go nie zniechęciło. Wyruszył i przekroczył bramę. Nie zsiadłszy z konia wdrapywał się w stronę Pianello (inna nazwa Placu Wolności przed Pałacem Rządowym). Większość domostw miała drzwi i okiennice pozamykane. Cóż się dziwić… Garibaldi nie cieszył się dobrą opinią, wszak mawiano o nim: „czerwony diabeł”, „rzeźnik kobiet” czy też „korsarz”. Nagle jedno z okien się otwiera i ukazują się w nim dwie niewiasty: matka z córką. Nagle dziewczynka, nie zważając na okoliczności, ogłasza matce: „Mamusiu, to nie morderca. Patrz, ma twarz Nazareńczyka”. Garibaldi to usłyszał. Podniósł wzrok, uśmiechnął się. Był to podobno jedyny jego uśmiech tego dnia.
8. O wielorybie, co spoczął na górze
Ruszajmy dalej jak Garibaldi w stronę Pałacu Rządowego. Po drodze natrafimy na dawną siedzibę Trybunału. I to właśnie w tym miejscu podczas prac w grocie, kamieniarz Luigi Reffi, odnalazł kości. Po wnikliwych badaniach stwierdzono, że były to kości płetwala z rodziny fałdowców. Mierzył najprawdopodobniej 10 metrów długości. Ale co na górze robił wieloryb? Otóż struktura skał i to odkrycie zdają się potwierdzać istnienie w tym miejscu na setki wieków wcześniej słonego akwenu.
Zapomniałbym dodać, że nasz wieloryb otrzymał nazwę nawiązującąa do Republiki, a mianowicie w łacińskiej wersji to: Aulocetus Sammarinensi Cappelini.
9. O tym, jak łokciami mierzono
Dotarliśmy wreszcie do piazza della Libertà przed Palazzo Pubblico. Po przeciwnej stronie placu wznosi się były Pałacyk Poczty, zrekonstruowany w stylu szesnastowiecznym, według wzoru „małego domu” urzędu miejskiego z XIV wieku.
Kiedy spojrzymy na fasadę, a konkretniej na prawy dolny narożnik budynku, ukaże nam się dziwna tablica z jakimiś kształtami. Otóż, na tym budynku zamontowano wzory obowiązujących miar, zwłaszcza długości. Ludność San Marino korzystała z nich aż do roku 1907, w którym Republika przyjęła dziesiętny system metryczny. Możemy tu zobaczyć takie miary jak stopa, łokieć, a nawet miarę cegły i dachówki.
Sprytnym rozwiązaniem okazało się umieszczenie tego „systemu miar” przy głównym placu. Każdy kto czuł się oszukany, mógł w łatwy sposób ten niegodziwy czyn udowodnić.
10. O kardynale, co okupował Republikę
Przenieśmy się jeszcze na położony nieco niżej plac św. Agaty (Piazza Sant’Agata). Odnajdziemy tu pomnik zaprojektowany przez Gina Zaniego, który przedstawia obrońców wolności. Może wydać się dziwnym, że w republice wolności, ktoś tej wolności musiał bronić, a kto inny chciał ją odebrać. Niestety historia pokazuje, że i takie wydarzenia miały miejsce.
Działo się to w XVIII wieku, kiedy kardynał Alberoni, za namową dwóch rewolucjonistów, żywo zainteresował się małą Republiką. Stwierdził, że „bez wiary” nastąpi chaos i upadek kraju. Dopełniwszy formalności (w tym prośba o reakcję papieża) zaczął „okupację” San Marino. Podporządkowuje sobie całą administrację, wprowadzając gonfaloniera, czyli wyższego urzędnika (na miejsce Kapitanów Regentów) i ogranicza Radę do 60 osób kontrolowanych przez kurię.
Mieszkańcy nie chcieli się na to zgodzić, zaczęli zgłaszać swoje wątpliwości do papieża, ten niestety pozostawał na nie obojętny. Na szczęście tylko do pewnego momentu… Bo listy nie tylko trafiały do Stolicy Apostolskiej, ale też do innych krajów europejskich. Na skutek nieprzychylnych opinii, papież musiał się zreflektować i oddalić kardynała z Republiki. W ten oto sposób 5 lutego 1740 roku mieszkańcy odzyskali wolność.
Z tyłu wspomnianego pomnika zobaczymy tekst, w którym mieszkańcy odrzucają przyjęcie zwierzchnictwa kardynała Alberoniego.
Najciekawsze zostawiłem na koniec: wyobraźcie sobie, że Kardynał Giulio Alberoni w 1739 roku, kiedy wjechał powozem do Republiki San Marino i ją sobie podporządkował, to miał już siedemdziesiąt pięć lat.
Myślę, że Republika San Marino ma jeszcze wiele ciekawych opowieści, którymi może nas zaskoczyć. Ponad 1700 lat istnienia do czegoś zobowiązuje. Przekonajcie się o tym sami, kiedy przekroczycie granicę, nad którą widnieje napis Benvenuti nell’anticha terra della libertà czyli Witajcie w antycznej ziemi wolności!
Do zobaczenia w San Marino!