Zastanawiasz się, jak żyją Islandczycy w kraju nocy polarnej, na kuli ognia, rzut beretem od wulkanów? Czy to prawda, że wierzą w elfy? Skąd się wzięła ich dobra znajomość języków obcych? Opowiem Ci dziś o tym, jak wygląda codzienność w tym wyjątkowym zakątku Europy.
Moja opowieść o Islandii będzie subiektywna. Mieszkałem przez rok w małej wiosce liczącej kilka gospodarstw, znajdującej się kilkanaście kilometrów od stacji benzynowej, a kilkadziesiąt od najbliższego miasta. Przeżyłem rok z Islandczykami na ich smaganej wichrami wyspie, dzieląc ich smutki i radości. To moja Islandia – Islandia niesamowitych krajobrazów, życia w rytm przyrody, za pan brat z trollami i elfami. Islandia, gdzie deszcz pada poziomo (serio, polecam sprawdzić, a dzieje się tak dlatego, że gdy pada, to zwykle mocno wieje). Islandia przyjaciół, których pozyskać tu trudno, ale potem zostają na zawsze.
Spis treści:
- Kim są Islandczycy? Oczywiście Wikingami
- Jacy są Islandczycy? Najtwardsi z najtwardszych
- Chrzest, mitologia nordycka, elfy i trolle – w co wierzą Islandczycy?
- Siła tutejszych kobiet
- Erudycja Islandczyków
- Czy językowi islandzkiemu grozi wymarcie?
- Islandia – kraj jednej drogi
- Gdzie Islandczycy jeżdżą na wakacje?
- Poznaj Islandię i jej mieszkańców
Kim są Islandczycy? Oczywiście Wikingami
Na Islandii żyje nieco ponad 380 tysięcy osób (trochę więcej niż w polskiej Bydgoszczy), a powierzchnia kraju odpowiada zaledwie 1/3 terytorium Polski. Łatwo więc sobie wyobrazić, jak niewielka występuje tu gęstość zaludnienia. Tym bardziej, że ponad połowa mieszkańców kraju mieszka w stolicy – Reykjaviku. Osady liczące zaledwie kilka domów nie są tu więc niczym niezwykłym.
Islandia jest najpóźniej zasiedlonym lądem Europy. W okolicach VIII wieku docierali tu prawdopodobnie irlandzcy mnisi. Wiemy o tym ze starych ksiąg, gdzie wyspa opisana jest tak szczegółowo, że trudno uwierzyć, aby była to fikcja, ale brakuje jednak na to dowodów archeologicznych. W latach 870-930 na Islandię przybyli z Norwegii pogańscy Wikingowie. W 874 roku pierwszy osadnik zbudował tu farmę, nazywając ją Zatoką Dymów. Tak powstał Reykjavik, którego nazwa pochodzi od dymu wydobywającego się z ziemi. Płynąc promem do Reykjaviku, właśnie taki zobaczysz widok.
Wyspa przez długi czas była odizolowana od reszty świata – co prawda odwiedzali ją podróżnicy, zbłąkani żeglarze, ale przybywało tu niewielu osadników. Nic dziwnego, bo na przybyszy czekały wulkaniczne gleby, kapryśna pogoda, ciemna noc polarna, lodowate wzburzone morze i wciąż drżąca ziemia. Ląd krajobrazowo piękny, ale niegościnny. Kraina, w której każdy dzień okazywał się walką o przetrwanie. I choć dziś Islandia jest jednym z najbogatszych krajów świata, to warunki do życia tak naprawdę niewiele się zmieniły. Islandczycy wciąż są skazani na łaskę lub niełaskę nieujarzmionej przyrody i o tym nie zapominają. Może stąd ich szacunek do sił natury i duża pokora.
Jacy są Islandczycy? Najtwardsi z najtwardszych
Trudne warunki życia na wyspie ukształtowały postawę jej mieszkańców, których trudno czymś złamać, zmartwić lub przestraszyć. Gdy cały świat mówił o islandzkim kryzysie bankowym z 2008 roku, sami zainteresowani wydawali się przyjmować całą sytuację ze stoickim spokojem. Jest kryzys – nie pierwszy, nie ostatni, przejdzie. Ich przodkowie zmagali się przecież z „zimami stulecia”, ich poletka i ubogie gospodarstwa niszczyła płonąca lawa, w lecie czasem tygodniami słońce nie wychodziło zza grubych chmur, nie dając skąpej roślinności szans na wegetację. Islandię pustoszyły trwające latami głody, wstrząsały nią klęski żywiołowe. A Islandczycy wszystko to przetrwali.
Mieszkańcy są też niesamowicie uczciwi. To uderzyło mnie na dzień dobry. Nie ma tu na przykład kluczy do domów. Gdy wynajmowałem pokój i zapytałem o klucz, w odpowiedzi usłyszałem, że tu kluczy nikt nie używa. Nikt też nie zamyka drzwi, a do domów często wchodzi się bez pukania. Po pewnym czasie przestało mnie dziwić, że swoje listy znajduję nie w skrzynce, ale na stole w kuchni. Podobnie jest z samochodami – często się ich nie zamyka. Jeśli ktoś zatrzymuje się na chwilę, aby wyskoczyć tylko po drobne zakupy, nawet nie wyciąga kluczyka ze stacyjki. Jeszcze jedna anegdota na dowód uczciwości Islandczyków. Gdy zgubiłem kartę bankomatową, na której miałem trochę oszczędności, od razu zadzwoniłem do banku, aby ją zablokować. Co usłyszałem? Ale po co pan chce to zrobić? Potem trzeba odblokować albo wyrabiać nową. Na pewno ktoś ją znajdzie i odda.
Na Islandii niezwykle ceni się pracę. Nasz szef miał trzy nastoletnie córki i było czymś naturalnym, że po szkole przychodziły pracować i nie były w żaden sposób ulgowo traktowane. Jeśli chciały coś ekstra, musiały na to zarobić. Islandczycy, nie ważne, jak gruby jest ich portfel, chcą, aby ich dzieci zarabiały na siebie. Z wielkim szacunkiem traktują też każdy rodzaj pracy – nie ma prac ani gorszych, ani lepszych. Im ciężej człowiek pracuje, tym większym respektem jest darzony.
Islandczycy są też niezwykle słowni. Gdy do czegoś się zobowiążą, to to robią. Islandczycy zresztą wiele rzeczy załatwiają po swojemu. Poza stolicą, rzadko można tu zobaczyć policję. Po pierwsze, przestępczość jest mała, a po drugie, nawet jeśli dochodzi do jakiegoś konfliktu między sąsiadami, to wolą oni załatwiać swoje sprawy między sobą.
Mimo że mieszkańcy wyspy są praktyczni, to mają poczucie humoru, często złośliwe. A jednak wszyscy Szwedzi są brzydcy – tak powitał nasz szef nowego pracownika ze Szwecji. Zapomniał widocznie, że w tym drugim też płynie wikińska krew. A jednak wszyscy Islandczycy połykają piłki – usłyszał w odpowiedzi, a miał sporawy brzuch. W Islandii taka wymiana uprzejmości świadczy o sympatii.
Samodzielność to kolejna cecha charakterystyczna Islandczyków. Potrafią zrobić wszystko – od gotowania, po naprawę każdego urządzenia, aż po sweter. Mam wrażenie, że jeśli świat się zatrzyma, kto jak kto, ale oni na pewno sobie poradzą. Tego podejścia musiałem się nauczyć. Do sklepu jeździłem raz na tydzień. Jak każdy Islandczyk, zacząłem piec chleb i robić zapasy na zimę. Islandczycy, mimo że zarabiają sporo, to opiekę socjalną mają na wysokim poziomie, przy czym podatki należą do najwyższych na świecie, co pozwala zapewnić w kraju świetną edukację i służbę zdrowia.
Co jeszcze mnie zaskoczyło na wyspie? Islandzka gościnność. Mówi się, że mieszkańcy tego kraju są szorstcy i zimni. Nic bardziej mylnego. Owszem, nie są zbyt wylewni, nie zadają niepotrzebnych pytań, nie tracą czasu na gadanie o niczym, ale są niezwykle serdecznymi, pomocnymi ludźmi, jak chyba wszystkie społeczności mieszkające w trudnym klimacie. Nieraz przekonałem się o tym na własnej skórze. Nasz szef pomagał pracownikom w każdej sprawie, nawet daleko wykraczającej poza relacje pracownik-pracodawca. Gdy przyjechali do mnie znajomi z Polski i wybieraliśmy się na objazd Islandii, to zapytał, jak będziemy się poruszać, odpowiedziałem, że oczywiście autostopem. A czemu nie weźmiecie mojego samochodu? Przecież mam kilka – powiedział. Nawet nie śmiałem wcześniej pytać, bo nasza wyprawa miała trwać 3 tygodnie. Brać bez dyskusji – powiedział, gdy zacząłem dziękować.
Chrzest, mitologia nordycka, elfy i trolle – w co wierzą Islandczycy?
Islandczycy w X wieku przyjęli chrzest, ale dziś prawie wszyscy są luteranami. Nawet w małej miejscowości są kościółki – malownicze, drewniane, będące ozdobą krajobrazu. Pastorzy najczęściej mają swoje gospodarstwa i pracują tam tak samo jak wierni. Ciągle działają tu szkółki niedzielne. Choć Islandczycy to pobożny naród, ciągle drzemie w nim „duch wikingów”, którego nic już chyba nie wypleni. To zawsze fascynowało mnie w Islandii – żywa mitologia nordycka, o której mówi się czasem szeptem, nie zawsze przy obcych.
Islandczycy wieczorami czytają dzieciom na zmianę opowieści biblijne i wikińskie mity. Gdy zbierają jagody, wypasają owce, wiedzą, że są miejsca opanowane przez nieprzyjazne moce, do których lepiej nie zaglądać. Nie wierzycie? Bywa, że zmieniany jest plan budowy drogi, aby ominąć „święte” głazy. Islandczycy naprawdę w głębi serca wierzą w elfy, trolle, krasnoludy i inne tajemnicze stwory. Uważają, że przybyły tu wcześniej od ludzi, należy im się szacunek i lepiej żyć z nimi w przyjaźni.
Siła tutejszych kobiet
Za schedę po Wikingach można uznać dużą niezależność kobiet. Rzadko, a właściwie prawie nigdy, nie zmieniają nazwisk po ślubie. Rozdzielność majątkowa jest czymś na porządku dziennym. Płeć żeńska wykonuje „męskie” zajęcia tak samo jak mężczyźni. W Islandii też nikogo nie gorszy samotna matka, nawet bardzo młoda. Islandki są dość bezpruderyjne. Kiedy pracowałem z nimi i dziewczynami z innych krajów, to czasami te drugie czerwieniły się na szczere, bezpośrednie pytania młodych Islandek dotyczących nieraz bardzo prywatnych spraw. O relacjach damsko-męskich rozmawia się tu szczerze i bez żadnego skrępowania. Także z rodzicami.
Erudycja Islandczyków
Jeśli ktoś myśli, że żyjący w odciętych od świata wioskach Islandczycy są w jakikolwiek sposób „zacofani”, to grubo się myli, bo mają oni ogromną wiedzę o świecie. Wynika to m.in. z bardzo wysokiego poziomu czytelnictwa – Islandczycy są w światowej czołówce pod tym względem. Podczas gdy świat przesiada się na smartfony, oni ciągle czytają. W każdej miejscowości jest świetnie zaopatrzona biblioteka.
Islandczycy od zawsze byli świetnie wyedukowani – rodzice uczyli dzieci czytać i pisać, a nauka była obowiązkowa. Jej skuteczność sprawdzali pastorzy, odwiedzając parafian i przepytując maluchy. Był to fenomen. W tych czasach w Europie czytały tylko elity. Już w średniowieczu powstawały słowniki islandzko-łacińskie, a czytać umiał niemal każdy. Żeglarze odwiedzający wyspę, wspominali wygłodzone blade dzieci mieszkające w ziemiankach i witające ich biegłą łaciną.
Islandczycy to poligloci. Każdy świetnie zna angielski, czasem niemiecki, zwykle jeszcze jakiś język skandynawski albo i dwa (wielu skończyło studia w którymś z krajów skandynawskich), uczą się języków romańskich. Angielski to praktycznie ich drugi język. W związku z tym, że islandzka telewizja jest wyjątkowo nudna, to Islandczycy na co dzień oglądają stacje brytyjskie i amerykańskie. Kanał islandzki włączają tylko dla lokalnych wiadomości. Nic dziwnego, że jeden z rodzimych pisarzy, Hallgrimur Helgason, poważnie zastanawiał się, czy myśli jeszcze po islandzku, czy już po angielsku.
CIEKAWOSTKA
Długie polarne noce sprzyjają nauce i czytaniu – to właśnie robią Islandczycy niekończącymi się wieczorami. Gdy jechałem na Islandię, bałem się polarnej nocy, nasłuchałem się tyle o depresji, problemach. A niczego negatywnego nie odczułem. Może dlatego, że pracowałem w szklarni? Zastanawiasz się, co ma piernik do wiatraka? Ano, przecież rośliny potrzebują światła, więc Islandczycy montują lampy, które oprócz tego, że po prostu świecą, emitują promienie UV. Nawet bywałem przez to lekko opalony.
Czy językowi islandzkiemu grozi wymarcie?
Świetna znajomość angielskiego to z jednej strony duży atut, a z drugiej pewne zagrożenie –Islandczycy boją się, że ich język obumrze. Nie dość, że mieszkańców na Islandii jest mało, to dobrobyt gospodarczy przyciąga emigrantów, którzy po islandzku nie mówią. Coraz częściej w sklepach i knajpach klient oraz sprzedawca nie znają islandzkiego. Bywa, szczególnie w Rejkjaviku, że Islandczyk, przychodząc do sklepu, będzie jedyną osobą, która mówi po islandzku.
Są rządowe programy promujące posługiwanie się w Islandii językiem narodowym. Jeśli ktoś planuje się na dłużej związać z tym krajem, musi odbyć obowiązkowy kurs islandzkiego, kończący się egzaminem. Za lekcje się nie płaci. Sam uczestniczyłem w nich przez kilka miesięcy. Pamiętam mojego kolegę z ławki płaczącego: Oni mają aż 4 przypadki! Ja na to odparłem: Nie martw się, my mamy siedem.
Islandzki nie jest trudnym językiem – przypomina inne skandynawskie. Jednak jako jedyny z nich, przez wieki prawie w ogóle się nie zmienił, nie ulegał obcym wpływom. Islandczycy bez trudu rozumieją stare wikińskie sagi, z czego są bardzo dumni. Islandczycy są jednak wyrozumiali wobec osób przyjeżdzających z innych krajów. Pomagają im, jak mogą. Wszystkie dokumenty, informacje potrzebne w życiu codziennym czy podczas podróży są drukowane w kilku językach, także po polsku. Żaden przybysz nie powinien mieć językowych problemów w Islandii, ale warto poznać kilka słówek. Islandczycy może tego nie okażą, ale ich serce rozpłynie się, kiedy ktoś spróbuje powiedzieć coś w ich języku.
CIEKAWOSTKA
Kiedy będziesz oglądać prognozę pogody, sprawdź, czy na mapie jest zaznaczona Islandia. Sam zacząłem to sprawdzać, po tym jak w sławnej powieści „101 Rejkjavik” Hallgrimura Helgasona główny bohater żali się, że Islandii czasem nie ma na mapie. Islandczycy czują się wtedy urażeni, choć Helgason żartował: Bardzo dobrze – nas nikt nie widzi, a my tu z góry widzimy wszystkich.
Islandia – kraj jednej drogi
W Islandii jest tylko jedna droga. Nazywa się drogą krajową nr 1 i otacza wyspę dookoła. Ma 1323 km. Na dużej części trasy nie ma asfaltu, jest to droga szutrowa. Zawsze fascynowało mnie, jak łatwo jest zdać egzamin na prawo jazdy w kraju, gdzie jest tylko kilka skrzyżowań i to w Rejkjaviku. Islandczycy są jednak bardzo dobrymi kierowcami. Po nieutwardzonych nawierzchniach, w huraganowych wiatrach, śnieżycach nie prowadzi się łatwo. Wszystkie samochody mają napęd na 4 koła, innymi nie da się tutaj jeździć. Są też nieutwardzone drogi, czy raczej szlaki, prowadzące w “interior”, czyli głąb wyspy, gdzie jeździ się tylko jeepami z kołami na wysokości człowieka, przez co przypominają kosmiczne pojazdy.
Każdy Islandczyk w kilka minut potrafi skostniałymi palcami założyć łańcuchy. W zimie można, a nawet trzeba, używać opon z kolcami, które są zabronione w wielu krajach Europy – tu są wręcz zalecane. Warto pamiętać, że droga na wyspie może być w każdej chwili zamknięta z powodu pogody, na przykład powodzi spod lodowców. Każdy Islandczyk ma też przy sobie zapas benzyny. Bez tego nikt się nie rusza z domu, bo stacji nie ma zbyt wiele. A może trzeba będzie jechać inną trasą? Wracać się? Każdy jadąc w “interior”, bierze ciepłe koce, coś jaskrawego, gdyby trzeba było wzywać pomocy. Myślałem, że to tylko zalecenia przewrażliwionych autorów przewodników, ale nie. Islandczycy nigdy nie igrają z naturą, są niesamowicie odpowiedzialni, czasami wręcz wydawali mi się pozbawieni fantazji, póki nie złapała mnie śnieżyca. Islandczycy są zawsze i na wszystko przygotowani.
A co z autostopem? W Islandii to doskonały sposób przemieszczania, bo autostopowiczom zatrzymuje się każdy. Musisz jednak liczyć się z tym, że droga, przy której spróbujesz swojego szczęścia, pojedzie coś raz dziennie, a w każdej chwili przyjemny letni deszcz może zastąpić trwająca wiele godzin wichura.
Gdzie Islandczycy jeżdżą na wakacje?
Islandczycy znają, kochają i doceniają swój kraj. Dużo po nim podróżują, wspinają się na wulkany, uwielbiają trekkingi. Wszędzie wyznaczone są szlaki, wszędzie można rozbić namiot. Uwielbiają jeździć na małych islandzkich konikach, wielu je hoduje. A raz do roku obowiązkowo muszą jechać do… Hiszpanii. Oczywiście można też gdzieś dalej, odwiedzają egzotyczne kraje, ale Hiszpania musi być obowiązkowo! To taka słoneczna ziemia obiecana. Bez tego nie ma udanych rodzinnych wakacji, na które przygotowują się dużo wcześniej.
Poznaj Islandię i jej mieszkańców
Islandczycy tworzą niezwykłą społeczność na tle innych narodowości Europy, ale nic dziwnego, bo są tak samo fascynujący jak ich miejsce zamieszkania, które ciekawi i intryguje. Jest przy tym idealnym kierunkiem na urlop, jak i dłuższy pobyt. Odkryj różnorodność Islandii z Itaką.