Ten najbardziej europejski skrawek Afryki oczarował mnie swoją różnorodnością. Kiedy po raz pierwszy poczułam smak miętowej herbaty i orzechowych ciastek, i gdy spacerowałam między ciasnymi murami medyn, po pełnych przypraw i świeżych owoców targach – zachwyciłam się Marokiem. Ty też zakochasz się w tym kraju!
Pamiętam natłok myśli w mojej głowie, kiedy stojąc w pełnym autobusie, przyciśnięta do drzwi, z napierającym tłumem ludzi stłoczonych na niewielkiej przestrzeni, próbowałam wytrzymać podróż z pracy do domu. Do dziś mam przed oczami minę mojego męża, kiedy weszłam do domu, zmęczona i zrezygnowana po długim (i ciasnym) powrocie autobusem, i rzuciłam „może pojadę do Maroka”. Po chwili, widząc tę twarz mówiącą „upał i ścisk w komunikacji chyba padł jej na głowę” zapytałam grzecznie „Co Ty na to?”. Spodziewałam się długich rozmów, obaw o bezpieczeństwo, a dostałam krótkie „Pewnie, jedź!”. Pojechałam i… zakochałam się (nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz). Miały na to wpływ co najmniej 4 rzeczy!
Marokańska kuchnia!
Pierwszy czynnik, który sprawił, że podróż do Maroka zaczęłam rozważać „na poważnie”. Kiedy przeglądałam posty na Instagramie i widziałam te kolorowe stożki usypane z przypraw, wręcz czułam ich zapach w miejskim autobusie. Podróż do Maroka musiała tak wyglądać – feeria barw, smaków i zapachów. Baranina nabita na patyki, góry kuskusu, który uwielbiam i ON – tadżin! To nie tylko gliniane, efektownie wyglądające naczynie. Jego zawartość, to kwintesencja tego kraju. Piękna i pyszna różnorodność. Tadżinu próbowałam w wersjach z kurczakiem i z baraniną. Wszystkie łączył niesamowity aromat i smak. Nie żałuj sobie, kiedy zasiądziesz przy marokańskim stole, ale… koniecznie zostaw trochę miejsca na deser! Wspaniała miętowa herbata „z pianką” (wlewana do szklanek z dużej wysokości, przez chwilę ma „piankę” z pęcherzyków powietrza na powierzchni) i ciasteczka – twarde lub miękkie, orzechowe lub migdałowe, a nade wszystko słodkie. Jedz do syta (w podróży nie tuczy 😊). Tych smaków nie sposób odtworzyć po powrocie do domu!
Maroko to wspaniałe plaże…
…które ciągną się kilometrami wzdłuż Morza Śródziemnego i Atlantyku. Niektóre z nich są opanowane przez turystów, na innych spotkać można prawie wyłącznie Marokańczyków. Piaszczyste, pełne muszli, spokojne i zatłoczone, w spokojnym zakątku i tuż przy gwarnych promenadach… Ile plaż, tyle możliwości, a do wyboru masz ich naprawdę sporo. Do tych najpopularniejszych należą Legzira, Saidia i te w turystycznym Agadirze. Mnie w szczególności zachwyciła plaża w M’diq, choć chodzenie po niej bez butów jest właściwie niemożliwe (piasek jest w większej części pokryty przez muszle – te malutkie i całkiem duże). To miejsce było moim „złotym środkiem” – byli tam ludzie, ale nie było tłoku, nikt mnie nie nagabywał, było cicho, ale gdyby naszła mnie ochota na drinka, za moimi plecami znajdowała się mała promenada z barami i restauracjami. W oddali przepiękny widok na port. Piasek na marokańskich plażach ma piękną barwę, nie jest ani ciemnożółty, ani pomarańczowy… gdzieś pomiędzy tymi kolorami znajduje się odpowiedni odcień. Wrażenie zrobiły na mnie też dwie, położone naprzeciwko siebie plaże – w Rabacie i Sale. Są od siebie oddzielone rzeką Bou Regreg, która tuż obok wpływa do Oceanu Atlantyckiego. Niesamowicie malownicze miejsce, idealne do zrobienia przepięknych zdjęć!
Marokańskie medyny
Pełne krętych uliczek i zaułków, gwarne i kolorowe, łatwo się tutaj zagubić… W marokańskich medynach czas płynie wolniej. Koty wygrzewają się na murkach i schodach, dzieci grają w piłkę, kobiety w wielobarwnych szatach idą gdzieś przed siebie, a całą ograniczoną murem przestrzeń wypełnia zapach okrągłych chlebków, które pieką się w opalanych drewnem piecach. To wszystko w otoczeniu biało-niebieskich ścian wygląda obłędnie!
Na mnie największe wrażenie zrobiły medyny:
– w Asillah – biało-niebieskie mury pokryte wielobarwnymi malunkami, zwisające z budynków i wystawione przed sklepikami kolorowe dywany, piękny meczet, wspaniały widok na tutejszy port i Atlantyk – piękna sceneria świetnie ukazująca „duszę” tego kraju.
– w Szafszawanie, która jest teraz absolutnie topowym miejscem wśród społeczności Instagrama. Kto jeszcze nie widział wspaniałego, niebieskiego miasteczka (przynajmniej na zdjęciu, a najlepiej na żywo), powinien to jak najszybciej nadrobić! Wspaniała sceneria błękitnych ścian, zdobiących je kolorowych donic i ukwieconych zakątków… Ostrzegam – ten zachwycający, błękitny labirynt wciąga – ja już planuję powrót!
– w Moulay Idriss, która jest zupełnie inna od dwóch poprzednich. Święte miasto Muzułmanów może poszczycić się najbardziej klimatyczną medyną, jaką dane mi było zobaczyć w Maroku. Uliczni rzeźnicy i mleczarze, straganiarze handlujący świeżymi owocami, piekarze i cukiernicy – wszyscy próbują sprzedać swoje towary, pokrzykując w kierunku przechodniów, a zapachy chleba, ciast, mleka i świeżych owoców mieszają się ze sobą. Krajobraz tutejszej medyny dopełniają stare dostawcze samochody i osiołki prowadzone przez mężczyzn w dżelabach, którzy co jakiś czas zatrzymują się, by z innymi mieszkańcami oddać się żywym dyskusjom na środku drogi.
Lokalne produkty z Maroka
Czyli to, co w każdym kraju jest dla mnie najważniejsze! W Maroku szukałam pięknego, glinianego tadżina – nie takiego turystycznego, błyszczącego lakierem i kolorowymi malunkami. Chciałam mieć taki, jaki znajduje się w marokańskich domach. Znalazłam, targowałam się (tutaj to punkt obowiązkowy) i kupiłam mój ideał na targu w M’diq. Do tego koniecznie należało dokupić przyprawy – imbir, paprykę, ras el hanou i kompozycje przypraw do tadżinu. Znajdziesz je w dobrych cenach w lokalnych sklepach i supermarketach, ale możesz też kupić na targu, gdzie sprzedawcy kuszą oczy (i portfele) turystów efektownymi, barwnymi stożkami. Olej arganowy i czarne mydło to kosmetyczny „must have” każdej kobiety wracającej z Maroka – ja kupiłam więcej, dzięki czemu żyję nadzieją, że moje zapasy skończą się w dniu kolejnego wylotu do tego kraju 😊.
Ostatni punkt to ceramika – podczas odwiedzin w manufakturze w Fezie zakochasz się w efektownych detalach, pięknych zdobieniach i kolorystyce wyrabianych tu naczyń czy płytek. Moje serce skradła umywalka pokryta przepięknymi płytkami zelich (niestety nie zmieściłaby się do walizki ☹). Tutejsza ceramika to absolutny TOP pod względem wykonania!
A co Ciebie urzekło w Maroku? Podziel się swoimi wrażeniami w komentarzu!
Masz pytania dotyczące podróży do Maroka? Koniecznie daj znać!